Po meczu Kubiak nie ukrywał zadowolenia. Polacy zrealizowali w pełni plan wygrania pięciu meczów w I rundzie i zakończyli pokonaniem Bułgarów 3:1 na ich gorącym terenie.
– Każdy w naszej grupie ma zadanie do spełnienia i każdy o nich wie. Funkcjonuje to wszystko na razie jak trzeba – mówi Kubiak. – Jesteśmy szczęśliwi, że tak to się ułożyło, że wygraliśmy wszystkie mecze i zostajemy w Warnie. Przyjechaliśmy tu w takim celu, choć muszę przyznać, że chętnie już bym się wyprowadził z tego hotelu, bo dziesięć dni w tym samym miejscu, z tym samym jedzeniem, to się człowiekowi chce, za przeproszeniem, wymiotować przed wyjściem na stołówkę. Żeby być mistrzem świata, trzeba jednak znosić różne niedogodności – przyznaje nasz kapitan.
Siatkarz Bułgarii Bratojew pokazał w czasie meczu z Polakami „fucka” Kubiakowi. Jak odpowiedział nasz kapitan na środkowy palec rywala?
– Odpowiedziałem: 3:1 dla Polski – kwituje Kubiak. – Przestałem z nim dyskutować, bo widziałem, że na nich to nie działa, a jeszcze publika podchwyciła każde spięcie i wychodziło to na ich korzyść, więc nie było sensu walczyć na emocjach, bo nie przynosiło to skutku. Ważniejszy był nasz spokój.
Plany na kolejną fazę turnieju, która zbliża nas do szóstki MŚ? – Celem jest każdy następny mecz i to, byśmy byli zadowoleni z gry w siatkówkę. Na razie jesteśmy, ale nie osiadamy na laurach. Mamy fantastycznych przeciwników w drugiej rundzie, ale nie boimy się nikogo i chcemy wygrywać. Inne drużyny chcą z nami wygrać, ale mamy przewagę, bo wchodzimy z pięcioma zwycięstwami, jesteśmy już w Warnie od dawna, graliśmy na tej hali i nie musimy podróżować, to inni dojadą do nas. My będziemy w środę się odnawiać i regenerować, a oni będą lecieć samolotem. A kto zachowa więcej sił w końcowym rozrachunku, ten będzie lepszy – kończy Kubiak.