„Super Express”: – Co się stało z włoską drużyną w meczu z Serbią, w którym gładko ulegli 0:3?
Andrea Anastasi: – Serbowie zagrali fantastycznie. Fan-tas-tycz-nie! Co oni wyprawiali! Serwis jak młotem, obrona nie do przejścia, piłki wracające po atomowych atakach Italii. Miejscowi byli w ciężkim szoku, nie znaleźli żadnego rozwiązania. Zostali metodycznie zniszczeni. Wydaje mi się, że do tej pory ten turniej szedł im za łatwo. Mieli wszystko pod kontrolą, korzystali z przywilejów gospodarza, czyli dobry kalendarz, brak długich podróży, zero stresu, sporo odpoczynku. I to się zemściło. Serbowie dali spektakularne show.
– Pańscy rodacy nie wytrzymali mentalnie?
– Gdy były zbliżenia twarzy zawodników w trakcie meczu, widziałem, że najważniejsi siatkarze Italii, Zajcew i Juantorena, nie są sobą. Nie zagrali dobrze, a to przecież w ich rękach spoczywa los reprezentacji Włoch. Nie byli w gazie, nie złapali rytmu, przygnieceni jakością gry Serbów. Muszą się zresetować, ale takim siatkarzom jak oni nie trzeba wbijać do głów, jak należy podejść do meczu z Polakami. Wydaje mi się, że drugi raz tak słabo nie zagrają. Choć są w podobnej sytuacji, w jakich bywali wielokrotnie Polacy. Pod presją oczekiwań całego kraju i mediów można nie wytrzymać.
– Jak Włosi oceniali reprezentację Polski?
– To ciekawe, bo słyszałem komentarze w telewizji, że teraz powinno być prościej, bo Polska drużyna jest do ogrania. Zupełnie się nie zgadzam. Gdyby mnie ktoś pytał, zawsze powiem, że Polacy to dobrze ułożony technicznie zespół, potrafiący zagrozić najlepszym. I wcale Włochom łatwo nie będzie, tylko chyba jeszcze tego nie rozumieją (rozmawialiśmy przed meczem Polska – Serbia – red.).
– Polska gra dobrze na mundialu?
– Awans do szóstki to jest osiągnięcie dla każdej drużyny i każda z nich ma szanse na medal. Z czołówki światowej brakuje tu tylko Francji, ale ona sama sobie jest winna, bo potraciła punkty tam, gdzie nie powinna. Polacy zrobili swoje, choć mieli najłatwiejszą grupę mistrzostw świata. Poszło im dobrze, ale to trochę zaszkodziło, bo potem zaczęły się problemy w drugiej rundzie.
– Komu kibicuje Andrea Anastasi w piątkowym meczu?
– Mamma mia, i co ja mam powiedzieć? Jestem Włochem, to zobowiązuje. Ale zadomowiłem się przecież w Polsce, co więcej, mam bliższy kontakt z polskimi siatkarzami niż włoskimi, choćby z trójką kadrowiczów, którą prowadziłem w Treflu: Szalpuk – Nowakowski – Schulz. Przecież to moje chłopaki, z którymi czuję specjalną więź, kocham ich. Nie jestem szczęśliwy, że ktoś odpadnie. Mam rozdarte serce. Szkoda, że nie ma remisów.