Absolutnym bohaterem widowiska był Jakub Popiwczak, libero Jastrzębskiego Węgla, który rozegrał jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy mecz w swojej ligowej karierze. Był dosłownie wszędzie na boisku, bronił niesamowite piłki, na skraju parkietu, gdzieś pod bandami reklamowymi, doprowadzał wręcz do białej gorączki Bartłomieja Bołądzia, pierwszego atakującego Projektu, który uderzał soczyście, ale większość piłek odbijała się od Popiwczaka i jastrzębianie mogli wyprowadzać potem kontry.
Trener Projektu: Oni byli wszędzie
Trener PGE Projektu Warszawa Piotr Graban oddał po meczu Popiwczakowi i rywalom, co im należne.
– Dostaliśmy cenną lekcję. Te dwie drużyny jeszcze nie przegrały i wiadomo było, jaki tu będzie ładunek emocjonalny i że każdy będzie chciał zrobić maksa – stwierdził szkoleniowiec ze stolicy. – Muszę powiedzieć, że tak grającego Jastrzębia, czy generalnie nawet tak grającej drużyny jeszcze w moim życiu nie widziałem. Oni byli wszędzie, jakby się rozmnażali, miałem wrażenie, że biega ich tam dwunastu po drugiej stronie. „Piwko” nie wiem ile zrobił obron, ale to jest kosmita. Jastrzębie nie miało w tym meczu słabego ogniwa. Każdy grał najlepszą siatkówkę, jaką widziałem. Pomogła im hala. A my musimy przyjąć i odrobić tę lekcję. Postarać się zagrać lepiej w kolejnych spotkaniach, popracować nad mankamentami – dodał opiekun Projektu.
– Nie wiem czy ktokolwiek na świecie mógłby się postawić tak fenomenalnie grającej drużynie Jastrzębskiego Węgla. Oklaski i ukłony dla nich, zasłużenie wygrali. My nie złożyliśmy broni, walczyliśmy do końca i to najważniejsze – podsumował Piotr Graban.
Po meczu cała drużyna jastrzębian wypychała wręcz Popiwczaka do odbioru nagrody MVP, zanim jeszcze oficjalnie to ogłoszono, bo istotnie nie było cienia wątpliwości, kto powinien otrzymać nagrodę za najlepszy występ. I tak się rzeczywiście stało.
– Bywało już tak, że cała drużyna wypychała do nagrody, a dostawał ktoś inny – śmiał się bohater wieczoru. – Bardzo się cieszę, że dzisiaj nie musiałem tego przeżyć. W meczu kluczem była ogromna praca całego zespołu w obronie, wiele zależało także od bloku, nad którym my mocno pracujemy. Sporo było akcji, które można wycinać i pokazywać potem, bo tak wiele się działo. Mam wrażenie, że Projekt walczył, nie składał broni, ale faktycznie dzisiaj ciężko było nas pokonać, skoro tylu zawodników grało koncert – podsumował „Piwko”.