Na inaugurację Serbowie rozprawili się z gospodarzami turnieju, czyli reprezentacją Polski. Przy 60 tysiącach widzów na PGE Narodowym nasi rywale ograli biało-czerwonych 3:0, ani na chwilę nie tracą kontroli nad wydarzeniami na parkiecie. W innych nastrojach była Estonia, która mężnie walczyła w Gdańsku z Finlandią, ale po pięciu setach schodziła z boiska pokonana.
Faworyt tego starcia był tylko jeden. Dlatego po pierwszym secie, którego Serbowie wygrali 25:23 wszyscy dziwili się, że walka była tak zacięta i spodziewali się, że to wszystko, co mogli z siebie wycisnąć Estończycy. Jak wielkie było zdziwienie w drugim secie, w którym Serbowie zostali rozbici do 16? Kibice łapali się za głowy. Zaczęli sobie wyrywać z niej włosy, kiedy trzecia partia zakończyła się wynikiem 25:21 dla... Estonii. Serbia, która nie oddała Polsce ani seta, w meczu z Estonią znalazła się nad przepaścią. Podopieczni Nikoli Grbicia wzięli się jednak w garść w decydującym momencie. Czwartego seta wygrali 25:22, a w decydującej partii 15:12 i w ostatnim momentu pozbawili polski turniej sensacji. Chociaż sam punkt Estonii wywalczony w pojedynku z pogromcami Polaków to duże zaskoczenie.