„Super Express”: – Co panu powiedziała o drużynie pierwsza runda ME? Tak szczerze, czy w ogóle coś dała?
Nikola Grbić: – Te mecze i tak trzeba było zagrać i być na nie przygotowanym, bez względu na okoliczności. Taką dostaliśmy grupę, takich rywali, nie mieliśmy na to wpływu. Oczywiście poziom przeciwników nie był najwyższy, nie sprawili nam trudności. Każdy jednak z moich zawodników miał szansę zagrać i pokazał, że jest gotowy na drugą fazę. To dla mnie główna korzyść.
– W ostatnim meczu grupowym różnica poziomów między wami a Czarnogórą wyglądała gigantycznie. Czy takie „widowiska” powinny mieć miejsce w mistrzostwach Europy?
– Naszym głównym problemem jest to, że po takich spotkaniach trudno właściwie ocenić, w jakim miejscu jesteśmy z formą. Szanujemy każdego rywala, ale dystans w jakości siatkówki jest faktycznie kolosalny. Powtarzam jednak, że nie mamy wyjścia, taki jest system. W pewnym sensie tego typu mecze są trudne, bo wiesz doskonale, że jesteś dużo lepszy i musisz zagrać na tyle skutecznie, by wygrać, zachowując koncentrację. Czasem głównym zmartwieniem, jakie mam, jest by nikt przy okazji nie odniósł kontuzji. Ale mamy to już za sobą i myślimy tylko o kolejnej rundzie.
Polacy rozbili Czarnogórę! Pewne zwycięstwo, nie zostawiliśmy grama litości rywalom!
– Wie pan o drużynie coś więcej po spotkaniach grupowych, czy dokładnie tyle samo, co przed nimi?
– Zyskałem potwierdzenie pewnych rzeczy. Że jesteśmy gotowi do walki, że forma jest dobra, że jakościowo nasza gra była w porządku, bo kiedy trzeba było wyjść i mierzyć się z kolejnymi przeciwnikami, zespół stawał na wysokości zadania. By jednak zrozumieć w pełni jak wygląda nasza dyspozycja w turnieju i czy jesteśmy faktycznie dobrze przygotowani do meczów z najtrudniejszymi przeciwnikami, trzeba poczekać aż na nich trafimy.
– Czy przed potencjalnym ćwierćfinałem, w którym traficie być może na Serbię, nie zabraknie właśnie przetarcia z potentatami europejskimi?
– Niektóre mocne drużyny nawet w tej fazie mogą jeszcze trafić na łatwiejszych rywali niż my, co wcale nie musi być korzystne, patrząc na cały dystans turnieju. Nam na pewno przyda się, że już w ewentualnym ćwierćfinale zapewne zmierzymy się z wymagającym zespołem.
Grbić od dawna wiedział z kim siatkarze zagrają o medale ME. Oto droga Polaków do finału
– Do tej pory było mnóstwo roszad w składzie, ale czy kiedy zaczyna się faza pucharowa, ma pan ustaloną wyjściową szóstkę na ten najważniejszy etap mistrzostw?
– Słyszę te pytania stale. I powtarzam: mamy świetnych skrzydłowych, z których każdy może dać jakość i świetny poziom gry. Trudno byłoby mi wskazać pewną grupę i powiedzieć: to jest skład, który będzie na boisku cały czas. Dla mnie podstawową wartością teraz jest fakt, że gramy dobrze i jesteśmy gotowi do kolejnego etapu mistrzostw. To uznaję za najważniejsze, a nie to, kto wyjdzie w pierwszej szóstce, kto wskoczy tylko na serwis albo podwójną zmianę. To ma dla mnie mniejsze znaczenie. Liga Narodów była najlepszym dowodem. Takie zarządzanie zespołem przyniosło nam złoto. Przypomnę, że od ćwierćfinału do finału zaczynaliśmy w innym zestawieniu niż kończyliśmy i każdy coś wnosił. Mamy potencjał, by podchodzić do rywalizacji właśnie tak. Oczywiście, niektórzy siatkarze będą przebywać na parkiecie w większym wymiarze czasowym niż inni, ale w końcowym rozrachunku jesteśmy silni jako grupa i to kluczowa sprawa.
– Porozmawiajmy o Kamilu Semeniuku. Nie chcę twierdzić, że będzie na pewno w podstawowej szóstce, ale na pewno wygląda na gotowego do tej roli.
– Tak, Kamil powrócił. „Semen” jest szczególnie ważnym graczem dla nas. Wiem doskonale jak wiele może dać, jak istotnym ogniwem potrafi być. Widziałem to w poprzednim sezonie, gdy był podstawowym przyjmującym w szóstce. Cieszę się, że wraca do poziomu z ubiegłego roku. Bardzo też podkreślam, że to wyjątkowo skromny facet, który nie obnosi się z niczym, nie domaga minut na parkiecie. W każdym razie mecze w pierwszej rundzie ME pokazały mi, że jest gotowy i świetnie, że znowu możemy na niego liczyć.
Ten polski siatkarz zachwycił byłego kadrowicza w mistrzostwach Europy. „To może być jego turniej”
– Gdy spojrzymy na statystykę pierwszej rundy, wybija się nasza znakomita gra blokiem. Jak dużą wagę przywiązuje pan do tych osiągnięć, skoro zaliczaliśmy je w konfrontacji z ekipami z dużo niższej półki?
– Takie pytanie trzeba sobie oczywiście zawsze zadać. Im mocniejszy przeciwnik, tym trudniej na nim uzyskać bardzo dobre zdobycze statystyczne w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Słabsi rywale z pewnością sprawiają, że te liczby idą nam wyraźnie w górę. Nie oznacza to, że nie jesteśmy świetnie blokującą drużyną, ale na te rezultaty trzeba patrzeć inaczej w rywalizacji z takimi zespołami jak Francja, Słowenia czy Włochy. Podsumowując, jestem zadowolony z gry w bloku i obronie, ale kiedy po drugiej stronie staną potentaci, te dokonania zapewne zmaleją. Nie dlatego, że jesteśmy nie tak dobrzy, lecz ponieważ rywal prezentuje znakomity poziom.
– W 1/8 finału zagracie z Belgami. Czy to będzie zdecydowanie inny przeciwnik od tych, których mieliście w grupie?
– W pierwszej rundzie dla mnie najważniejsze w postawie zespołu było skupienie się na tym, co my sami robimy na parkiecie. Przeciwko Belgom recepta na sukces będzie identyczna. Mamy być agresywni w zagrywce i pokazać najlepszą siatkówkę, na jaką nas stać. Wtedy zobaczymy, co się wydarzy, ale ponieważ do tej pory graliśmy dobrze, jestem pewien, że wszyscy są gotowi na fazę pucharową. Także z tego powodu, że moim zdaniem w pewnym sensie łatwiej będzie się nam mierzyć z mocniejszymi oponentami.