Bartman miał w tym sezonie pecha. Najbardziej naładowany energią zawodnik reprezentacji zdążył błysnąć w fazie grupowej Ligi Światowej, ale już w pierwszym meczu finału LŚ w Gdańsku doznał urazu mięśnia, który wyłączył go z gry na półtora miesiąca i uniemożliwił udział w mistrzostwach Europy.
Najskuteczniejszy
Od kiedy jednak "Zibi" wrócił po kontuzji, pozostaje w wybornej formie. W ekstraklasie jest najskuteczniejszym skrzydłowym, z ponad 62-procentową efektywnością ataku. W dziesiątce najlepiej punktujących siłą rzeczy dominują atakujący, ale znalazło się też miejsce dla dwójki przyjmujących - właśnie Bartmana i Bartosza Kurka. Nic dziwnego, że przyjmujący z żyłką bombardiera u Andrei Anastasiego znowu zagra w ataku.
Przeczytaj koniecznie: Andrzej Kobylański może wybrać pomiędzy reprezentacją Niemiec i Polski. "Podpowie mi serce" - WYWIAD
- Przejście z przyjęcia do ataku tym razem będzie łatwiejsze - twierdzi Bartman. - Jako atakujący zebrałem już doświadczenie podczas Ligi Światowej i ono było bezcenne. Łatwiej wrócić do pewnych nawyków niż je dopiero wyrabiać. Poza tym w kadrze jest znowu Paweł Zagumny, z którym współpracuje mi się rewelacyjnie. Obecność "Gumy" wpłynie zresztą na grę całej drużyny, bo to gracz o wielkim doświadczeniu i boiskowym sprycie. Nikt tak jak on nie potrafi się zachować przy "dziwnych" piłkach. Zawsze wie, co z nimi zrobić.
Możemy awansować
Bartman zdaje sobie sprawę, że biało-czerwonych czeka mordercza impreza. - Jeśli chcemy wytrzymać trudy turnieju, musimy szybko regenerować siły - tłumaczy. - Ważnym elementem będzie odżywianie, a z jedzeniem w Japonii bywało w przeszłości różnie. Mam nadzieję, że tym razem będzie lepiej, choć żartujemy między sobą, że trzeba będzie zabrać licznik Geigera, żeby nie świecić w nocy - śmieje się "Zibi". - Ale najważniejsze, że wierzę głęboko, iż jesteśmy w stanie awansować w Japonii na igrzyska. Inaczej nie byłoby sensu tam jechać.