Tyle tylko, że tym razem "Świder", który ma na koncie trzy tytuły mistrza Polski wywalczone w Kędzierzynie, może mieć kłopoty z pojawieniem się na parkiecie.
- Bardzo bym chciał zagrać w finale, wejść na boisko chociaż na kilka piłek - nie ukrywa przyjmujący Zaksy, który pomału powraca do formy po poważnej kontuzji kolana. Ostatnio trener Krzysztof Stelmach (44 l.) wstawiał go już do meczowej dwunastki, ale Świderski oglądał grę kolegów z kwadratu dla rezerwowych.
Nie chcę zaniżać poziomu
- W takich meczach jak walka o złoty medal trzeba demonstrować stabilną, wysoką formę, ja raczej zaniżałbym poziom - przyznaje "Świder" samokrytycznie. - Trochę mi jeszcze brakuje świeżości, skoczności, dynamiki - wylicza.
Patrz też: Sebastian Świderski: Jestem jak Terminator
Tymczasem władze ligi zrobiły mu właśnie psikusa. - Finał został przyspieszony o tydzień, a w mojej sytuacji każdy dzień ma znaczenie. Im więcej mam czasu na regenerację sił, tym lepiej - zauważa "Świder", który przewiduje, że Zaksa postawi się potentatowi.
Możemy grać na luzie
- Nie mamy takiego obciążenia, jak rywale, bo oni muszą wygrać. Nie mamy też wielkiego doświadczenia w meczach o stawkę - analizuje Świderski. - Ale możemy podejść do wszystkiego na luzie, bo nikt nie będzie na nas krzywo patrzył, jeśli przegramy ze Skrą. Do tej pory w sezonie była walka, trzy razy graliśmy tie-breaki, ale już w niedawnym finale Pucharu Polski Bełchatów pokazał siłę, wygrywając z nami łatwo. Nie ma się czego bać, powalczymy - zapewnia "Świder".
Trzy tytuły "Świdra"
Sebastian Świderski grał w Mostostalu w latach 2000-2003 i każdy sezon kończył złotem mistrzostw Polski. To był szczyt potęgi klubu z Kędzierzyna, który na przełomie wieków zdobył pięć tytułów mistrza Polski. Cztery z nich - zdobyte w la- tach 2000, 2001, 2002, 2003 - "Mosto" wywalczyło pod wodzą trenera Waldemara Wspaniałego, którego podstawowym zawodnikiem - także w kadrze - był właśnie "Świder".
W tym czasie kędzierzynianie dwukrotnie zagrali w Final Four Ligi Mistrzów, zajmując 3. i 4. miejsce.