Jak pisaliśmy, jeszcze niedawno Dmytro Paszycki reprezentował barwy rosyjskiego Zenita St Petersburg, uczestnika Ligi Mistrzów siatkarzy. Po inwazji Rosji na Ukrainę sprawy przybrały dramatyczny obrót. Paszycki, urodzony w Ukrainie gracz Zenita postanowił pożegnać się z rosyjskim klubem. Dla Paszyckiego wybuch wojny to podwójnie trudny moment. Nie dość, że ma rodzinę w Ukrainę i tam się urodził, to jeszcze od 2020 roku posiada… rosyjskie obywatelstwo. Miało mu ono ułatwić grę w lidze rosyjskiej (obowiązują tam limity obcokrajowców), względnie pozwolić na starania o powołanie do kadry Rosji. Paszycki bowiem nigdy nie grał w reprezentacji Ukrainy. Paszycki jest także doskonale znany w polskiej siatkówce i na Wybrzeżu. W sezonie 2016/17 ukraiński środkowy grał już w gdańskim klubie.
Powiedział „Nie" Rosjanom. Siatkarz polskiej kadry blisko nowego klubu
Teraz znowu będzie miał na to szansę, ale na razie formalnie jeszcze nie wszystko zostało w tej kwestii wyjaśnione, chociaż we wtorek 15 marca gdański klub przedstawił już na konferencji nowego gracza.
„Klub czyni wszelkie starania, by zdążyć pozyskać zawodnika przed środowym meczem z Indykpolem AZS Olsztyn na zasadzie transferu medycznego, jednak decyzja jest teraz w gestii światowej federacji FIVB” – wyjaśnia Trefl. „W połowie ubiegłego tygodnia Trefl Gdańsk porozumiał się z managerem zawodnika co do możliwości dokończenia sezonu przez Dimę w Polsce. Trefl ma bowiem prawo do transferu medycznego za kontuzjowanego Pablo Crera. Argentyński środkowy doznał kontuzji na początku stycznia w meczu z Aluronem CMC Wartą Zawiercie, ale wcześniej wystąpił we wszystkich spotkaniach w wyjściowej szóstce”.
Rosyjskie ligi siatkarskie sponsorowała... ukraińska firma. Właśnie zerwała współpracę
– Niestety, nie udało się dojść do polubownego rozwiązania kontraktu Dimy z rosyjskim klubem. Dima zerwał umowę z Petersburgiem, licząc się ze wszystkimi konsekwencjami, jakie ta decyzja za sobą niesie, ale by mógł wystąpić w innym kraju, potrzebna jest zgoda Rosyjskiej Federacji Piłki Siatkowej. Niestety, rosyjski związek takiej zgody nie chce wydać, więc musi ingerować organ wyższy, FIVB – wyjaśnia prezes Trefla Dariusz Gadomski.