Vital Heynen

i

Autor: East News

Siatkówka. Kandydat na selekcjonera kadry Vital Heynen dla „Super Expressu”: - Chcę prowadzić najlepszy zespół świata [WYWIAD]

2017-11-21 15:05

Polski Związek Piłki Siatkowej poinformował, że ostatecznie rozpatrzy aplikacje sześciu Polaków i jednego obcokrajowca w rywalizacji o stanowisko selekcjonera kadry siatkarzy. PZPS nie podał nazwisk, ale wiadomo, że jedyną zagraniczną ofertą jest ta, którą złożył oficjalnie Vital Heynen, szkoleniowiec reprezentacji Belgii. „Super Express” rozmawiał z belgijskim trenerem.

– Dopiero od niedawna jest pan trenerem reprezentacji Belgii. Czemu chce pan opuścić drużynę i stara się o angaż w Polsce?

– Kto powiedział, że chcę? Zrodziła się jednak nowa sytuacja. Pojawiła się oferta z zespołu, który akurat jest mistrzem świata. A w mojej ocenie jedną z najlepszych drużyn globu. I pada pytanie: czy pomyślałbym o tym, by ją prowadzić. Oczywiście, że jestem zainteresowany i mogę się przynajmniej nad tym zastanowić. Na razie cieszę się, że znalazłem się w grupie osób zaproszonych przez związek, nic więcej nie jest pewne.

– Złożył pan w związku plan pracy, pomysły na pracę w Polsce. Jaka jest pańska filozofia siatkówki?

– To nie tajemnica, że jestem trenerem stawiającym szczególny nacisk na współpracę bloku z obroną, lubiącym długie wymiany, czy ceniącym pracę z młodymi graczami. Miałem zwykle szczęście trafiać na wartościowych siatkarzy młodego pokolenia i odnosić sukcesy dzięki swojemu pojmowaniu gry.

– Co byłoby dla pana największym wyzwaniem po ewentualnym wyborze?

– Trochę trudno mówić teoretycznie, nie będąc jeszcze selekcjonerem. W każdej reprezentacji jest jednak mnóstwo wyzwań. W Polsce głównym jest skala oczekiwań i presja wyniku, zawsze na wysokim poziomie. Głównym siatkarskim celem w waszym kraju jest osiągnięcie wreszcie dobrego rezultatu olimpijskiego, po tym jak poprzednie igrzyska nie wypaliły. Uważam, że Polska ma potencjał, by w 2020 roku w Tokio sprostać tym oczekiwaniom.

– Jako ktoś patrzący na ostatnie lata polskiej siatkówki z boku, jakie widzi pan przyczyny spadku formy naszej reprezentacji po zdobyciu mistrzostwa świata w 2014 roku?

– Jeśli policzymy, ilu siatkarzy ze złotej drużyny występuje wciąż w waszym zespole, będziemy mieli odpowiedź. Nie ma Wlazłego, Zagumnego, Winiarskiego, ostatnio nie grali w kadrze Nowakowski i Mika. Nie da się porównać drużyny z 2014 roku z obecną, to dwie zupełnie różne ekipy. Taka głęboka zmiana personalna musiała wpłynąć na wyniki.

– Słyszałem, że pierwszą rzeczą, którą zrobi pan po objęciu stanowiska, będzie nauka polskiego.

– Teraz znam tylko kilka słów, gdy pracowałem wcześniej w klubie z Bydgoszczy, porozumiewałem się po angielsku. Nie umiem ułożyć zdania i na razie nie pogadam. A co do nauki, mam taką cechę, że jestem wszystkiego bardzo ciekawy i lubię poznawać nowe rzeczy, w tym uczyć się języków. Zawsze starałem się to robić w krajach, w których pracowałem, w Niemczech, Turcji, Francji. To normalne, że chciałbym umieć porozumiewać się po polsku. Dobra komunikacja to jeden z najważniejszych elementów w pracy trenera.

– Pracował pan kilka lat temu w klubie z Bydgoszczy. Jakie pozasiatkarskie wspomnienia z Polski pan zachował z tego czasu?

– Na początku wydawało mi się, że jest tu dość hermetycznie, trudny język i trochę zamknięci ludzie. Ale gdy minęło trochę czasu, nawiązałem przyjaźnie, poznałem wspaniałe osoby, zżyłem się z nimi, a w końcu moja rodzina wiele razy zachęcała, byśmy przyjechali znowu do Polski. No i wasz kraj jest mekką siatkówki, tu się ją wielbi i szanuje. To też odgrywa dużą rolę przy wyborach zawodowych.

– Jako trener kadry pracowałby pan z polskimi asystentami?

– Moja kariera pokazuje, że zawsze staram się mieć w sztabie lokalnych szkoleniowców, w Polsce nie byłoby inaczej. To dla mnie absolutnie logiczne i niezbędne. Jestem pewien, że znajdę u was interesujących współpracowników.

– Jest pan barwną postacią, kibice uwielbiają pana styl, szalone pomysły, humor i niekonwencjonalne metody szkoleniowe. Nietypowe sposoby przygotowań, jakie pan czasem serwuje, działają w każdej drużynie, czy najpierw trzeba się zorientować, z kim się pracuje?

– Ta ostatnia uwaga jest najbliższa temu, co preferuję. Nie mam jednej sprawdzonej metody pracy. Jest podstawowa zasada, której hołduję: chcę sprawić, by każdy gracz stał się lepszym siatkarzem i lepszym człowiekiem. I dobieram do tego metody pracy, czasem faktycznie niezwykłe. Od tego momentu zaczynam się przyglądać jak mogę to zrealizować. Czasem więc wybieram obóz przetrwania jak w niemieckiej kadrze lub staram się wyciszyć zawodników. Wtedy chodziło o to, żeby siatkarze zaczęli więcej i lepiej myśleć o swoim życiu. Życie jest ważniejsze niż siatkówka, ale takie przygotowanie to duży krok do tego, by być lepszym sportowcem. To nie jest coś, co można wprowadzić od razu, wchodząc do nowej drużyny. Na starcie nowej pracy jest o wiele więcej rzeczy do zrobienia.

Najnowsze