Winiarski: To dla mnie zaszczyt prowadzić ten zespół
Jego zespół bił się do ostatnich minut, przegrywał już 0:2, ale zabrakło sił, by pokonać faworyzowanego rywala z Włoch. Nie było jednak nikogo, kto mógłby po meczu cokolwiek zarzucić graczom Aluronu, jeśli chodzi o ducha walki i pokazane serce. – Ja myślę, że to jest niesamowita historia i niesamowity charakter tej grupy. Niesamowite emocje, niesamowite comebacki. Myślę, że ten piąty set chyba pokazał, że już oddychamy rękawami – ocenił Winiarski. – Natomiast nie mogę odmówić tej grupie waleczności. Jako trener czuję się dumny i naprawdę to dla mnie zaszczyt prowadzić ten zespół. Był we mnie spokój, który wynikał chyba z tego, że byłem pewien, iż zespół da z siebie wszystko i wiedziałem, że to jest finał i takie mecze raz się wygrywa, raz się przegrywa i nie ma chyba nikogo na świecie, kto tylko wygrywa finały – dodaje Winiarski.
Trener Aluronu nie ma wątpliwości, ze to był najlepszy rok w pracy z Aluronem, biorąc pod uwagę osiągane wyniki. I to mimo nie było złota w najważniejszych imprezach. W Zawierciu patrzą jednak na rozwój klubu długofalowo, sam „Winiar” podpisał przecież niedawno 5-letni kontrakt.
Wielka premia uciekła Warcie Zawiercie w finale Ligi Mistrzów. Historyczny sukces Perugii
– Ten sezon uważam za nasz najlepszy dotychczas. I to także mój najlepszy sezon, jeżeli chodzi o przygodę trenerską – mówi Winiarski, który jako zawodnik trzy razy grał w finałowych turniejach Ligi Mistrzów i zdobył złoto, srebro oraz brąz. Srebrny krążek z Aluronem jest więc jego czwartym w dorobku, ale pierwszym w roli szkoleniowca.
Nie chce porównywać medalowych wrażeń, jakie miał w obu rolach. Stawia sprawę nieco inaczej.
Oczywiście są medale, są trofea i można powiedzieć, że w sporcie o to chodzi. Ja powiem jednak szczerze, że dla mnie w sporcie przede wszystkim liczą się emocje, bo to zostaje w pamięci. A ta grupa dostarczyła mi niesamowitych emocji. Dwa niesamowite comebacki w półfinale z Warszawą pomimo ciężkich problemów. Superpuchar Polski, gdzie też mieliśmy problem, jeżeli chodzi o zdrowie i wirus. Wygraliśmy 3:2 i również po kapitalnym tie-breaku. W półfinale Ligi Mistrzów znowu świetny mecz, w którym był powrót i zacięty tie-break. Myślę, że te chwile to są najpiękniejsze chwile, piękniejsze niż wszystkie trofea i medale. I dzisiaj też mogę powiedzieć, że srebrny medal smakuje jak złoto – podkreśla Winiarski.
Do dziś siedzi w nim zadra z 2012 roku, kiedy w Atlas Arenie błędna decyzja sędziego sprawiła, że Zenit Kazań pokonał w finale Ligi Mistrzów Skrę Bełchatów z Winiarskim w składzie. To po jego ataku arbiter nie zauważył ewidentnego bloku i nie skorzystał z wideoweryfikacji.
Aluron fantastyczny, ale bez wygranej w Lidze Mistrzów. Za to Semeniuk ma trzecie złoto
– Na pewno ta porażka bardzo bolała i długo we mnie siedziało. Ale z drugiej strony też nie wiem, czy zdobyłbym mistrzostwo świata, gdyby nie takie porażki. One czasami potrafią tak bardzo zmotywować i tak bardzo pomóc w tych trudnych momentach, że jeżeli się je przezwycięży, to potem wszystko wydaje się łatwiejsze – wyjaśnia. – To nie jest tak, że jeżeli się jest doświadczonym trenerem, to cały czas się wygrywa i jest się niepokonanym, bo nawet najbardziej doświadczeni trenerzy przegrywają i myślę, że najważniejszym dla nas trenerów jest po prostu na koniec powiedzieć sobie, że daliśmy z siebie wszystko. Choć czasami los potrafi napisać różne scenariusze.
Trener Aluronu latem prowadzi też reprezentację Niemiec i do tej pory praktycznie nie miał urlopu, łącząc dwa zajęcia, przechodzące płynnie jedno w drugie. W tym roku postanowił coś z tym zrobić.
Winiarski jednoznacznie: Dla mnie to aż trzy srebra
– Podpisując kontrakt z federacją niemiecką, bardzo głęboko się zastanawiałem nad tym, czy nie potrzebuję odpoczynku. Po ostatnich trzech latach, gdzie maksymalnie miałem 3-4 dni wolnego między reprezentacją a kadrą, wreszcie w tym roku dołączam do zespołu dopiero 3 czerwca. Teraz pojadę z żoną na wymarzony odpoczynek i chociaż będę miał też chwilę czasu dla dwóch synów – podkreśla trener zawiercian.

i
Te cztery lata były bardzo intensywne. Przeżyłem chyba wszystko, kwalifikacje olimpijskie, Ligę Narodów, mistrzostwa Europy, mistrzostwa świata, igrzyska. Podobnie jak będąc asystentem u Roberta Piazzy (w Skrze – red.), miałem intensywne dwa lata, taki Harvard trenerski, a teraz ostatnie cztery lata to myślę, że to jest kolejny Harvard, jeżeli chodzi o doświadczenie. A może nawet… hardcore – dodaje.
– Jak już powiedziałem, dla mnie to są aż trzy srebra. I nie pozwolę nikomu mówić, że przegraliśmy z tego powodu, że nie daliśmy z siebie wszystkiego – kwituje Winiarski.