Gracze Delecty stali się postrachem ekstraklasy. Nie ma potentata, który nie byłby już na ich rozkładzie. Play-off, do którego przystąpią niemal na pewno z pierwszego miejsca, to inna bajka, ale bydgoszczanie zostawiają kompleksy w szatni.
- Szczerze mówiąc, nikt z nas nie myślał przed sezonem, że możemy być w tym momencie na czele tabeli - przyznaje Antiga "Super Expressowi". - Oczywiście zawsze wychodzimy, by wygrać, ale realnie patrząc, nie mogliśmy liczyć na takie sukcesy. Jesteśmy zaskoczeni, bo dawniej czasem udawało się nam pokonać rywala z wyższej półki, a teraz potrafimy to robić regularnie. Nikt tego otwarcie nie powie, ale naszym cichym marzeniem jest walka o mistrzostwo Polski. Czemu nie, skoro do tej pory idzie tak dobrze?
- Jaka jest nasza tajemnica? Przecież jej wam nie zdradzę - śmieje się Stephane. - A mówiąc poważnie, udało się nam stworzyć prawdziwy team, w którym wszyscy czują się świetnie. Wszystko zaczyna się od naszego rozgrywającego Michala Masnego. Dzięki jego doświadczeniu wszystkim gra się łatwiej - uważa Antiga, który nie chce przeceniać swojej roli, mimo że wielu widzi w nim opokę drużyny.
- To jest sport zespołowy, wszyscy są potrzebni, a ja..., no cóż, czasem coś podpowiem młodszym kolegom. No i jestem w dobrej formie fizycznej, nic mi nie dolega, dbam o siebie, a to też pomaga - przekonuje jeden z najstarszych graczy PlusLigi. Kilka dni temu skończył 37 lat i wcale nie zamierza w najbliższym czasie wieszać butów siatkarskich na kołku. - Gra w poważną siatkówkę w wieku 40 lat? Wszystko jest możliwe... - przekonuje Francuz.