To było pływanie synchroniczne!

2008-07-28 9:00

- Bez walki, bez dynamiki, bez szybkości. To bardziej przypominało pływanie synchroniczne niż grę w siatkówkę - mówił zaraz po klęsce 0:3 z Serbią Sebastian Świderski (31 l.) na antenie Polsatu Sport. W Final Six Ligi Światowej biało-czerwoni byli o dwie klasy gorsi od rywali. Czy po tak beznadziejnym występie możemy się jeszcze łudzić, że w Pekinie będzie medal?

Niepokoi fatalna gra, wyrażające bezradność miny przygnębionych po klęsce polskich siatkarzy, a przede wszystkim ich wypowiedzi, takie jak ta kapitana drużyny Piotra Gruszki, który przyznał, że już dawno nie grał w tak fatalnej atmosferze i że tuż przed igrzyskami biało-czerwoni nagle przestali być zespołem.

- Nie ma co owijać w bawełnę, na tle innych uczestników Final Six nasi wypadli bardzo marnie - komentuje siatkarski ekspert Ireneusz Mazur. - Raul Lozano nawołuje do spokoju, twierdzi, że nic się nie stało, że jest OK. I na razie nie ma podstaw, by opinię tę podważać, bo trener jest najbliżej zespołu i najlepiej wie, co się z nim dzieje. Bardzo często się zdarza, że szykując szczyt formy na wielką imprezę, taką jak igrzyska, dużymi obciążeniami treningowymi wprowadza w dołek.

Tyle tylko, że po meczu z Serbami biało-czerwoni nie tłumaczyli swojej katastrofalnej postawy przemęczeniem.

- No właśnie, to, co mnie bardziej martwi, to wypowiedzi naszych siatkarzy - przyznaje Mazur. - Są zde- -zorientowani, nie wiedzą, co się dzieje, dają oznaki braku wiary w siebie. Przebudowanie morale zespołu to nie jest coś, czego można dokonać natychmiast. To musi potrwać - zauważa były selekcjoner polskich siatkarzy. - Do igrzysk zostało 12 dni. Na szczęście turniej olimpijski zaczynamy z drużynami, z którymi grając można zbudować "psychiczny kręgosłup" - z Niemcami i Egiptem. To jest czas na odzyskanie równowagi, która w Rio uległa zakłóceniu.

Najnowsze