Po erze Vitala Heynena w biało-czerwonej kadrze trzeba było znaleźć nowego selekcjonera. Wybór padł na Nikolę Grbicia, którego polscy kibice znają doskonale, bo poprowadził Zaksę Kędzierzyn-Koźle do wielkich sukcesów. Wybór wydawał się więc być dobrym posunięciem PZPS, a potwierdzenie tego przyszło w kolejnych miesiącach.
Grbić o swojej przyszłości. Postawił sprawę jasno
Zarówno w Lidze Narodów, a przede wszystkim podczas niedawno zakończonych mistrzostw świata reprezentacja Polski pod wodzą Grbicia spisywała się bardzo dobrze. Biało-czerwoni najpierw wywalczyli brąz, a następnie zostali wicemistrzami świata. Choć po awansie do finału wielu kibiców spodziewało się złota, drugie miejsce również trzeba uznać za sukces.
Dlatego też Grbić spokojnie może kontynuować pracę i jak sam powiedział w rozmowie z TVP Sport, chce się skupić jedynie na kadrze. Jednocześnie niemal przekreślił szansę na powrót do Włoch, bo jeden przepis wywołał u niego oburzenie. - Tak, chcę się skoncentrować na kadrze. Choć wszystko może się zdarzyć, to nawet nie sądzę, że będę mógł wrócić do pracy we Włoszech, ponieważ "kara" za łączenie pracy w klubie i kadrze wzrosła do stu tysięcy euro. To szalone. Nie powinno być systemu kar - powiedział Grbić.
- Jeśli chce się zatrudnić trenera reprezentacji, powinno się zatrudnić trenera reprezentacji. To decyzja klubu. Nie zmienia to faktu, że to nie jest już mój problem. Moim zamysłem jest to, by przez kolejny rok nie zajmować się klubem - dodał selekcjoner reprezentacji Polski, który ma poprowadzić Polaków do złota na igrzyskach olimpijskich w Paryżu.