„Super Express”: – Co chodziło wam po głowie po pierwszej partii, w której nie istnieliście?
Tomasz Fornal: – Nie ma tu wielkiej filozofii, musieliśmy zacząć lepiej grać po kompletnie nieudanym secie, który totalnie nie poszedł po naszej myśli, to nie była taka gra, jaką potrafimy pokazać. Zebraliśmy się o kupy i zapominamy o tym, co było na początku, patrzymy tylko na końcowy wynik 3:1. W niedzielę walczymy u siebie i chcemy skończyć finał.
– Wejście Kuby Buckiego było jak zwykle ważnym impulsem?
– Taki zmiennik w drużynie to skarb. Kiedykolwiek wejdzie, robi kapitalną robotę, udowadniał to już wiele razy. On gra dobrze, a my za nim podążamy. Nie zawsze wszyscy grają super, nie jesteśmy maszynami, słabszy mecz może się zdarzyć. A wtedy wartościowi rezerwowi są na wagę złota. U nas mamy takich zawodników, jest szeroki skład na każdej pozycji. A jeśli chodzi o Kubę, to w każdej drużynie w PlusLidze by się odnalazł, spokojnie także na pozycji wyjściowego atakującego.
Vital Heynen ZWOLNIONY. Znamy następcę LEGENDARNEGO Belga
– Cały wasz zespół miał w sezonie problemy zdrowotne, ale ciebie może dotknęły najbardziej. Tymczasem wracasz i zostajesz MVP w finale.
– Nie liczyłem czasu spędzonego poza boiskiem. Nie mogłem nic z tym zrobić. Miałem uraz kostki, który zbiegł się z pierwszą z chyba pięciu kwarantann naszej drużyny. A w sumie w sezonie nie grałem około trzech miesięcy. Powiedziałem sobie, że muszę wrócić do lepszej czy gorszej, ale takiej formy, w której będę mógł pomóc drużynie w play-off. Mam nadzieję, że zwieńczenie będzie w niedzielę. I że nikt nie będzie pamiętał, przez ile przechodził izolacji, a liczyć się będzie wyłącznie tytuł mistrza Polski.
Verva Warszawa bliżej brązu i siatkarskiej Ligi Mistrzów. Obroniła pięć meczboli ze Skrą
– Faktycznie mieliście aż pięć kwarantann?
– Na początku października na treningu w Bełchatowie skręciłem kostkę, a potem zaczęła się nasza pierwsza kwarantanna. Przez to, że nie mogłem wychodzić z domu i pracować porządnie z tą kostką, to kontuzja nie za dobrze się leczyła, przerwa zrobiła się dwumiesięczna. Potem były kolejne kwarantanny, a czwartą czy piątą miałem już tylko ja oddzielnie. Gdzieś po drodze, już nie w związku z wirusem, wdało się przeziębienie. Nie ma co tego roztrząsać, cieszę się, że wróciłem. Wiedziałem, że łatwe to nie będzie.
– Sam mówisz, że po wygranej w pierwszym meczu finału chcecie skończyć szybciej ze względu na dłuższe wakacje, ale za chwilę przecież czeka cię kadra.
– Jeśli uda się nam skończyć w niedzielę, to powinienem mieć około tygodnia urlopu. Liczę na szybki resecik, może wyjazd do znajomych do Gdańska. Coś się wymyśli, żeby oderwać się od siatkówki, chociaż prawdę mówiąc w tym sezonie i tak już wystarczająco odpoczywałem. Nie narzekam, że to tylko tydzień. Cieszę się z możliwości reprezentowania kraju. Myślę, że każdy chciałby być na moim miejscu.
Siatkarka zastrzelona przez męża. Ich 8-miesięczne dziecko było wtedy w domu
– Kadry narodowe szykujące się do igrzysk mają zostać zaszczepione przeciwko Covid-19. Jak odbierasz tę decyzję?
– Koronawirus już mi wystarczająco napsuł krwi przez cały sezon, do tego stopnia, że nie bardzo chcę słuchać informacji z nim związanych. Odcinam się tego, mam trochę dość. Jeśli będzie decyzja, że mamy się szczepić, proszę bardzo.
– W niedzielę możecie zostać mistrzami Polski, ale w tym sezonie Zaksa przyparta do ściany zawsze do tej pory ratowała skórę. Jak będzie w Jastrzębiu?
– Wszystko się może w sporcie zdarzyć. Rywale przyjadą do nas naładowani i zmotywowani do tego, by przenieść rywalizację do Kędzierzyna. Mogę mówić za siebie i chyba za każdego z chłopaków: zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby to był ostatni mecz finału.