- Jeden przegrany mecz na 18, osiem straconych setów, 10 punktów przewagi w tabeli nad drugim zespołem. Nie boi się pan, że to zbyt piękne, by mogło trwać cały sezon?
- Czy boję się nadal wygrywać, oczywiście nie (śmiech). Czuję u chłopaków głód zwycięstw, a przecież możemy grać jeszcze lepiej. Wiedzieliśmy przed sezonem, że o medale trzeba walczyć z takimi zespołami jak Resovia, Lotos, czy Skra. I postanowiliśmy rzucić im wyzwanie.
Zobacz: Stephane Antiga rozmawiał z Wilfredo Leonem. Kiedy zagra dla Polski?
- No dobrze, Zaksa w finale PlusLigi. Kto drugi?
- Zaraz, zaraz, matematycznie nie mamy jeszcze gwarancji pierwszego miejsca w tabeli, ale chcemy skorzystać z okazji, jaka się nadarza. Nie czujemy żadnej presji, mamy robić to, co dotychczas, czyli wygrywać każdy mecz za 3 punkty. Od początku sezonu mówiłem chłopakom, że przy nietypowym systemie rozgrywek bez play-off to jest kluczowe. Szczególnie z tymi teoretycznie słabszymi rywalami. Poziom ligi jest zbyt wyrównany, a walka zbyt zacięta, by wytypować finalistę.
- Rozgrywający Zaksy Benjamin Toniutti ma już na koncie 9 statuetek MVP za mecze ligowe. Bez niego nie byłoby waszego sukcesu?
- To kluczowy gracz, bo wpływa na cały zespół i trzyma go w odpowiednim rytmie. Proszę mi wierzyć, znam się na tym, sam byłem rozgrywającym. Kiedy sprowadzałem go do Kędzierzyna, wiedziałem, że na pewno się przyda. A nagrody dla najlepszego siatkarza meczu też mają duże znaczenie. Po każdej Ben stawia pizzę, więc mamy co jeść. Sam z ochotą się objadam.
Sprawdź: Mateusz Bieniek kontuzjowany. Długa przerwa w grze reprezentanta Polski
- Jak to jest mieć takiego szefa jak Sebastian Świderski, były podopieczny z klubu?
- Może przez jeden dzień wydawało mi się to nietypowe. Ale potem zacząłem doceniać, że mam prezesa, który zna siatkówkę od podszewki jak Seba.
- Ale po polsku pan jeszcze z bossem nie rozmawia?
- Musi nam wystarczyć włoski. Znam kilka siatkarskich określeń, typu „zagrywka”, „przyjęcie”. Ale najczęściej w czasie meczu używam innego waszego słowa: „spokojnie”.