Mariusz Wlazły grał jak w transie

2011-02-11 3:00

Już tylko krok dzieli siatkarzy Skry Bełchatów od awansu do Final Four Ligi Mistrzów. Do zwycięstwa 3:0 (i 15:12 w "złotym secie") nad Roeselare przyczynili się w równym stopniu świetnie dysponowani bełchatowianie, co rewelacyjni kibice w łódzkim Pałacu Sportu.

- Kibice byli niewiarygodni, sprawili, że zaczęliśmy wszyscy fruwać nad siatką - podkreślał najskuteczniejszy (22 pkt) siatkarz Skry Mariusz Wlazły (28 l.). To był stary dobry "Szampon", jak z najlepszych spotkań bełchatowian: atakował z siłą walca parowego, a piłki po jego serwisach śmigały jak kule obok zdezorientowanych Belgów.

On jest z żelaza

- Rewanż po porażce na wyjeździe był dla nas trudnym sprawdzianem i jestem dumny z naszej drużyny, że w takim stylu zakończyła rywalizację. Udowodniliśmy, że jesteśmy dobrym zespołem - mówił Wlazły.

- On jest z żelaza - chwalił podopiecznego trener Jacek Nawrocki (46 l.). - Wytrzymał presję związaną z tym meczem. W ogóle nie było jej po nim widać. To był jeden z najtrudniejszych meczów w mojej karierze i najlepszy w tym sezonie w wykonaniu Skry.

- Najpierw mieliśmy trzy łatwe partie, a trzeba przyznać w "złotym secie" stresik był większy, ale wtedy pokazaliśmy kawał charakteru i przysłowiowych jaj - nie owijał w bawełnę środkowy Skry Daniel Pliński (33 l.), który jako jeden z wielu graczy Skry zwracał uwagę na cudowną atmosferę starego Pałacu Sportu, której pozbawiona jest pachnąca jeszcze nowością Arena. - Nie ma lepszych kibiców na świecie - rozwiał wątpliwości Michał Winiarski (28 l.).

Nadchodzi Zenit

Na początku marca magia hali przy ul. Skorupki musi zadziałać jeszcze raz, w pierwszym z meczów decydujących o awansie do Final Four. Przeciwnik - silny rosyjski Zenit Kazań, z mistrzami olimpijskimi Lloyem Ballem i Willem Priddym na czele - nie będzie jednak onieśmielony w Pałacu Sportu. To tu 3 lata temu minimalnie pokonał Skrę w półfinale Ligi Mistrzów.

Najnowsze