Kiedy po pierwszej partii było 25:18 dla rywali, miny nam zrzedły. Polska drużyna nie przypominała zespołu, który ostatnio łatwo ogrywał nie tylko Francję, ale także Włochy i Hiszpanię. Na szczęście trener Daniel Castellani (48 l.) zdecydował się na zmiany. Odesłanie na ławkę nieskutecznego Piotra Gruszki (32 l.) i wprowadzenie do ataku Jakuba Jarosza (22 l.) było strzałem w dziesiątkę.
Jarosz, razem ze sprytnie grającym Michałem Bąkiewiczem (28 l.) i niewykazującym tremy najmłodszym w ekipie Bartoszem Kurkiem (21 l.), trzymali polski atak w łatwo wygranym secie drugim oraz w kluczowej trzeciej partii. Na dodatek Francuzi grali coraz bardziej nerwowo. - Taka moja rola, że mam wchodzić na boisko w trudnych chwilach. A czy jestem bohaterem? Wolałbym, aby po tych mistrzostwach bohaterem była cała reprezentacja, a nie jeden zawodnik - skomentował skromnie Jarosz po meczu. - Ja się cieszę z tego, że w tak młodym wieku mogę grać w tak ważnym turnieju.
Znakomicie blokujący Polacy dosłownie rozbili rywali w czwartej partii. Stephane Antiga i spółka raz za razem odbijali się od obronnej ściany biało-czerwonych i ulegli bezdyskusyjnie.
Jarosz już się szykuje na kolejne mecze. - Schodzi pomału trema, a najgorsze było to oczekiwanie, ostatnie dni przed rozpoczęciem turnieju bardzo się nam dłużyły. Czuję się znakomicie, ochoty do gry mam mnóstwo - dodaje siatkarz, którego ojciec Maciej zdobywał kiedyś srebro ME.
- Codziennie mam kontakt z tatą, to rozluźnia i pomaga w pozytywnym nastawieniu, ale o siatkówce nie rozmawiamy - wyjawia Kuba.
ME siatkarzy
Polska - Francja 3:1 (18:25, 25:17, 25:22, 25:18)
Polska: Gruszka, Zagumny, Bąkiewicz, Możdżonek, Pliński, Kurek, Gacek (l) oraz Jarosz, Ruciak, Nowakowski