– Rywale zagrali trochę lepiej w trzecim meczu, ale u nas nie trzeba niczego zmieniać. Kibice będą nas wspierać. Nie jest tak, że najciężej zrobić ten ostatni krok, bo trudno jest tu od samego początku. To się wszystko powoli buduje. Mam nadzieję, że już nie wrócimy na piąty mecz – mówił Wilfredo Leon, lider Bogdanki. I mimo że sam wypadł nieszczególnie w otwierającym secie meczu numer cztery, jego zespół objął prowadzenie – choć w pewnym momencie nic tego nie zapowiadało.
Aleksander Śliwka zmienia klub. Dotychczasowy pracodawca podziękował mu za współpracę
Wilfredo Leon zaczął źle, ale potem zaczął się kosmos
Z pierwszych dziesięciu ataków Leon skończył... dwa. A jedną z zagrywek posłał na wysokość pierwszego piętra trybun Hali Globus. Gospodarze wyglądali na początku na lekko sparaliżowanych stawką, choć przecież to Aluron musiał wygrać, jeśli chciał pozostać w grze o złoto. Lublinianie wciąż mieli w zanadrzu ewentualne piąte starcie decydujące o mistrzostwie, we wtorek 13 maja w Sosnowcu. To jednak goście nadawali ton w pierwszym secie, w którym prowadzili w pewnym momencie 4 punktami. Bogdankę ratował jeden z głównych bohaterów tego finału, Mikołaj Sawicki.
Kurek i Bednorz z partnerkami w egzotycznych kurortach. Siatkarskie gwiazdy na urlopie
Po jego zagrywce było 18:18, a w wyrównanej końcówce kluczowe były nieudane ataki Georga Grozera po stronie Aluronu oraz niezwykle kosztowny błąd przełożenia dłoni rozgrywającego Miguela Tavaresa, dający Bogdance setbola. Szybko go za chwilę wykorzystał Leon, nieskuteczny w ofensywie, ale kiedy trzeba, zdobywający ważny punkt zagrywką.
Jastrzębski Węgiel bez tytułu i bez medalu! Projekt Warszawa trzecią drużyną PlusLigi siatkarzy
Kłopoty w pierwszym secie, z których wyszli udanie, nakręciły gospodarzy tak, że drugą partię rozpoczęli od prowadzenia 6:1. Zagrywki lublinian nagle zaczęły sprawiać Zawierciu olbrzymie kłopoty, a sami gracze Aluronu byli jakby rozkojarzeni i popełniali coraz więcej błędów, także całkiem banalnych.
Olbrzymi bałagan na parkiecie po stronie gości przełożył się na wynik 17:7 dla Bogdanki. Ten set zaczął przypominać drugie starcie, w którym dwie partie Bogdanka wygrała aż do 14. Trener gości Michał Winiarski ściągnął liderów, by złapali powietrza i doszli do siebie na trzecią część. Niemal każda zagrywka lubelskiej drużyny siała bowiem spustoszenie i mogła doprowadzić rywali do rozpaczy.
Bogdanka ma w pełni zasłużone złoto
Bogdanka była jednego seta od sprawienia mega niespodzianki, o której mogła tylko marzyć, gdy jesienią ub. roku zaczynał się sezon. Tymczasem ograła po drodze do ligowego złota murowanych faworytów do finału, czyli Jastrzębski Węgiel i właśnie Aluron, uczestników tegorocznego Final Four Ligi Mistrzów, finalistów ubiegłego sezonu.
Kiedy w trzeciej partii na tablicy widniał wynik 9:6 po serii kapitalnych zagrań gospodarzy, a potem 16:11, wydawało się, że lubelska Hala Globus za chwilę eksploduje. Rozluźnieni i pewni swego od początku tej rywalizacji Leon i jego koledzy zmierzali prostą drogą po pierwsze złoto ekstraklasy w historii lubelskiej siatkówki.
Rzut oka na mowę ciała zawiercian mówił wiele: byli pogodzeni z tym, że nie mają szans z lubelskim potworem, którego stworzyli trener Massimo Botti, Wilfredo Leon, Kewin Sasak, Mikołaj Sawicki i ich koledzy. Ostanie akcje ich szaleni fani oglądali na stojąco.
O godzinie 19:12, 10 maja 2025 r. padł punkt na wagę najbardziej niespodziewanego złotego medalu w najnowszej historii PlusLigi.