Lublinianie pokonali 3:0 Aluron Zawiercie w czwartym meczu wielkiego finału PlusLigi i wygrywając serię 3-1 okazali się najlepszą drużyną w kraju. Przed sezonem mało było takich, który – mimo obecności Leona – stawiali, że lublinianie mogą wejść choćby do czwórki. Wszystkim niedowiarkom Bogdanka pokazała jednak, co znaczy walczyć o marzenia. Wilfredo Leon już w pierwszym sezonie w Polsce wywalczył złoto i był najważniejszym siatkarzem triumfatorów.
Kurek i Bednorz z partnerkami w egzotycznych kurortach. Siatkarskie gwiazdy na urlopie
"Super Express": – Jak ważne jest, że zdobyłeś złoto właśnie w Polsce?
Wilfredo Leon: – Złoty medal zdobyty w Polsce jest bardzo ważny. To nie jest tylko złoto. To marzenia. To prezent dla Pana Boga, bo to On trzymał naszą drużynę i mnie, dzięki czemu razem daliśmy radę wywalczyć ten wielki sukces.
– Miałeś złote medale ligowe w Rosji i Włoszech. Ten w Polsce jest jednym z większych?
– Nie wiem czy tak wielu graczy będzie się mogło pochwalić taką historią, że zdobywało złoto ligowe w Rosji, Włoszech i Polsce. Ten tutaj jest najsmaczniejszy. Bo mam już 32 lata, nie jestem tak młody jak dawniej. Ale dalej mam apetyt na sukcesy. Jeśli ktoś mnie źle opisze, powie, że nie miałem dobrej formy albo mam problemy ze zdrowiem lub jestem stary, to nie mam z tym problemów. Są młodsi, wiem o tym bardzo dobrze, ale dalej próbuję osiągać sukcesy. Tyle ile zdołam. Do końca.
Aleksander Śliwka zmienia klub. Dotychczasowy pracodawca podziękował mu za współpracę
– W którym momencie uwierzyłeś, że w tym sezonie możecie wszystko?
Od początku sezonu wierzyłem, że możemy wszystko. Zawsze ufam w swoje możliwości i w klasę ludzi, którzy są obok mnie. A jak to wspólnie połączymy, to idziemy do przodu. Jestem bardzo pozytywną osobą, oni o tym wiedzą, chyba już każdy to wie. Pracujemy nad tym, by zrobić codziennie najlepsze, co potrafimy. Czasem się uda, czasem nie, ale głowa zawsze myśli o tym, by sięgać po to, co najtrudniejsze. Czy motywowało nas, że w nas nie wierzono? Wiem, że krytyka i ocenianie pojawiały się już na początku. Kiedy wygraliśmy pierwszy mecz sezonu z Aluronem, a ja nie grałem, to mówiono o farcie. Pamiętajcie: my jesteśmy tylko ludźmi. Natomiast tam w górze jest jedna osoba, która nie jest człowiekiem. I jedynie to jest ważne.
– Co dalej z Bogdanką, jakie widzisz wyzwania w kolejnym sezonie?
– Co dalej w Bogdance? Jeszcze więcej sukcesów. Teraz będziemy grali Ligę Mistrzów, czyli puchar, którego tu nie było. Ja mam cztery wygrane w Lidze Mistrzów (w Zenicie Kazań – red.), ale dalej jestem głodny. Nie mogę powiedzieć, że tęskniłem za Ligą Mistrzów, ale jestem zadowolony, że w niej będziemy. Najpierw jednak czeka nas budowanie drużyny na kolejny sezon i zadbanie, by każdy był zdrowy.
W Lublinie stworzyli potwora! Złoty Wilfredo Leon i złota Bogdanka zlali faworyta
– Lublin teraz już będzie grał w roli faworyta. Dacie sobie z tym radę?
– Nie byliśmy faworytem, każdy to wiedział, ale byliśmy drużyną, która pokazała co można osiągnąć, gdy się pracuje codziennie na sukces. A czy w kolejnym sezonie będziemy musieli się zmierzyć z rolą faworyta? Nie chcę tak mówić, natomiast na pewno będziemy obrońcami tytułu. Trzeba robić krok po kroku, a nie od razu wielki skok. I nie możemy podchodzić do tego tak, że musimy znowu zdobyć złoty medal. Pierwszy mecz, drugi, trzeci, potem play-off i tak dalej.
– Czym najbardziej zaskoczyła cię PlusLiga w pierwszym sezonie?
– Ojej, za dużo grania! I super, że w kolejnym sezonie będzie mniej. To powodowało wielkie zmęczenie zawodników. Może dla dziennikarzy to dobre, bo więcej jeżdżą i zrobią więcej wywiadów, ale liga w Polsce jest bardzo ciężka.