Rosjanin, który nie raz wypowiadał się z pogardą o Polsce i Polakach, ni stąd ni zowąd pokazał zdjęcia, na których ma na sobie koszulkę... reprezentacji Polski oraz inną z napisem „Keep calm and love Poland” („Zachowaj spokój i kochaj Polskę”). Co więcej, na swoim profilu internetowym napisał „Kocham Polskę”.
Nie wszyscy traktują te słowa poważnie. Wielu odebrało to jako kolejną prowokację krewkiego siatkarza, który potrafił szokować na przykład gestami „rozstrzeliwania” naszych kibiców i miał nawet opluć jednego z nich w trakcie MŚ 2014. Reprezentant Polski Andrzej Wrona (28 l.) ostro zareagował na fotografię, na której popularny „Spirik” pokazał się w biało-czerwonej koszulce. Na Twitterze doszło do wymiany zdań między siatkarzami.
Wrona napisał: „Przestańcie się podniecać tym pajacem w koszulce reprezentacji Polski, bo gwarantuję wam, że gdy wyłączyli aparat, to podtarł sobie nią tyłek”.
Co Spiridonow mówił kiedyś - ZOBACZ
Spiridonow odparł tylko: „Kim jest Andrzej Wrona?”. Sam Wrona nie chciał podczas kwalifikacji olimpijskich w Berlinie dodatkowo komentować całej sytuacji.
Postanowiliśmy zatem zasięgnąć języka u źródła. Dzięki uprzejmości Andrzeja Grzyba, menedżera Wilfredo Leona, klubowego kolegi Rosjanina, Spiridonow zgodził się odpowiedzieć na pytania „Super Expressu”.
"SE":- Aleksiej, założyłeś koszulkę reprezentacji Polski i pokazałeś się w niej na zdjęciu. Wielu naszych kibiców uważa, że to był jedynie show, a twój prawdziwy stosunek do naszego kraju jest inny i polega na ciągłej prowokacji. Co możesz im powiedzieć?
Aleksiej Spiridonow: - To koszulka, którą dostałem od polskiego menedżera Wilfredo Leona, Andrzeja Grzyba. Z sympatii dla niego ją założyłem i sfotografowałem się w niej. Otrzymałem zresztą jeszcze także koszulkę Asseco Resovii. Polska nie jest dla mnie celem prowokacji. Widzieliście przecież, jak dziękowałem publiczności w Krośnie po czwartkowym meczu towarzyskim z Resovią i jak ona mnie żegnała. Było super.
- Z tego co wiemy, koszulkę z napisem „Keep calm and love Poland” otrzymałeś w prezencie od Wilfredo Leona, swojego klubowego kolegi z Zenitu Kazań, który ma polski paszport. Dlaczego ci ją podarował?
- Wilfredo jest moim przyjacielem i on najlepiej wie jakim jestem człowiekiem. Prowokuję, żeby zwiększyć zainteresowanie siatkówką. Poza boiskiem jestem członkiem ekipy Zenitu i to jest dla mnie najważniejsze.
- Wilfredo Leon ma polskie obywatelstwo. Co o tym sądzisz?
- Że dzięki Polakowi wygrywamy tytuły dla Kazania. Gdybym ja był Polakiem, zdobylibyśmy klubowe mistrzostwo świata (śmiech).
- Czy stosunek do naszego kraju zmieniłeś po mistrzostwach świata w 2014 roku?
- Tak jak mówiłem wcześniej, boisko to jedno, a życie to druga strona Księżyca.
- W czasie mundialu w Polsce doszło do incydentu. Miałeś opluć kibica. Jak to było?
- Nawet tego nie pamiętam.
- Ale zdajesz sobie sprawę, że w Polsce jesteś postrzegany jako człowiek bardzo kontrowersyjny? Z czego to wynika twoim zdaniem?
- Prowokacja to forma zainteresowania smutasów siatkówką. A resztę już powiedziałem.
- A może Polacy nie lubią cię, bo powiedziałeś kiedyś w wywiadzie, że to „zgniły naród”?
- Nie pamiętam tego, ale to pewnie wymysł dziennikarzy.
- Ilu masz przyjaciół w Polsce?
- Dwóch: Wilfredo Leona i jego menedżera (śmiech).
- Czy to prawda, że chciałbyś kiedyś zagrać w polskim klubie?
- Tak, ale wtedy Krzysiek Ignaczak musi grać w Rosji. Dwóch takich w jednej lidze to zdecydowanie za dużo.