- Tak, tak, bez pani Malu Acosty nie byłoby tego turnieju - ujawnia minister sportu Mirosław Drzewiecki, który kulisy negocjacji w sprawie mundialu poznał w środę w Warszawie podczas uroczystej kolacji z Meksykaninem i jego małżonką. - Pani Acosta uwielbia przyjeżdżać do Polski, czuje się tu świetnie, a z ubiegłorocznego finału Ligi Światowej w Katowicach wyjechała oczarowana.
- Wasza siatkówka wraca do lat świetności z czasów Wagnera, Skorka, Wójtowicza i Gościniaka, jesteście na tym samym poziomie co Brazylia i USA. Gdyby nie spory pech, mogliście powalczyć nawet o złoto w Pekinie - mówi zadowolony Acosta, który w czerwcu zrzekł się stanowiska szefa FIVB. Jego następca Chińczyk Jizhong Wei co prawda przyjechał do Warszawy, ale podczas ogłaszania decyzji o przyznaniu MŚ odzywał się z rzadka, siedział nieśmiało z boku, a cały splendor spływał na jego byłego przełożonego i... jego żonę.