George Russell, który jeździł w środę po hiszpańskim torze, miał początkowo za zadanie jechać okrążenia instalacyjne, które umożliwiają sprawdzenie podstawowych podzespołów samochodu. To dlatego najpierw zjechał do boksu po pierwszym kołku, a potem przez kilka kolejnych jechał tempem, które nie przypominało w żaden sposób śmigających rakiet F1.
W pewnym momencie najlepszy czas Russella był gorszy od ówczesnego lidera Kimiego Raikkonena, o... 42 sekundy! To oczywiście skrajna sytuacja, związana wyłącznie z położeniem, w jakim znalazł się zespół Williamsa, przygotowując w takim pośpiechu bolid i nie mając okazji go objeździć na torze.
Potem wyniki poprawiły się, choć dalekie są oczywiście od ideału. Russell na kolejnych okrążeniach wyraźnie jednak przyspieszył – w pewnym momencie zaliczył nawet przygodę i wypadł z zakrętu, na szczęście niegroźnie.
Ostatecznie Russell pokonał 23 okrążenia. Na najlepszym odnotowano mu minutę, 25 sekund i 625 tysięcznych, a kierowcy ze środka stawki mieli czasy o około 6 sekund lepsze. To wciąż przepaść, ale już nie tak rozległa. O prawdziwych osiągach FW42 będzie można rozmawiać, kiedy auto zostanie w końcu dopracowane i wszechstronnie sprawdzone przez kierowców. Na razie Williams odrabia stracony czas.