Pochodzący z Wrocławia zawodnik nadal uwielbia futbol. - Grałem na lewej pomocy bądź na szpicy. Za dzieciaka wszyscy chcieli strzelać bramki, ja tak samo. Mój ulubiony klub to od zawsze Juventus, uwielbiam Alessandro Del Piero. Ale mam też sentyment do Barcelony. Śledzę wyniki wszystkich klubów, w których grają Polacy. Trzymam kciuki za reprezentację, jestem jej wielkim fanem - mówi "Super Expressowi" Janowski.
W najbliższych miesiącach "Magic" będzie musiał skupić się jednak na żużlu. W ten weekend startuje bowiem żużlowa ekstraliga. Janowski wierzy w zwycięstwo Sparty i w to, że zdrowo przejedzie sezon.
- Wypadki są, niestety, wpisane w naszą dyscyplinę. Ja na szczęście miałem tylko jedno złamanie. Wszystkie moje poważniejsze kontuzje były poza torem żużlowym. Gorzej było kilkanaście lat temu, jak zaczynałem przygodę z żużlem. Wtedy upadki były faktycznie przerażające, a ja byłem małym, zwariowanym dzieciakiem, który nie mógł się doczekać kolejnego treningu i... kolejnego upadku - wspomina Janowski.
Mecz z Unią Leszno będzie rewanżem za emocjonujący finał ekstraligi poprzedniego sezonu, w którym nieznacznie lepsi byli leszczynianie.
- Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Zebraliśmy doświadczenie, które, mam nadzieję, przyniesie nam złoty krążek. W tym sezonie nasza drużyna nie jest gorsza, chcemy się bić o to złoto - obiecuje Maciej Janowski.