Grand Prix Polski na żużlu trwa w najlepsze, ale w pewnym momencie niemal cały PGE Stadion Narodowy zamarł. Wszystko za sprawą niezwykle groźnie wyglądającego wypadku, którego świadkami byliśmy podczas szóstego biegu. Właśnie wtedy podczas wyjścia z wirażu panowanie nad motocyklem stracił Patryk Dudek, który chwilę później wpadł w jadącego przed nim Chrisa Holdera. Obaj żużlowcy z dużym impetem wpadli w bandy, a samo zajście wyglądało bardzo niebezpiecznie.
Na szczęście po kilkunastu minutach okazało się, że wypadek nie okazał się tak groźny jak początkowo zakładano. Jako pierwszy tor o własnych siłach opuścił Polak, który najprawdopodobniej nie odniósł żadnych poważniejszych obrażeń. Australijczyk natomiast podnosił się zdecydowanie dłużej, ale finalnie także i on – choć utykając – był w stanie opuścić tor. Wg pierwszych doniesień Holder – którego eksperci chwalą za bardzo mądre „położenie” motocykla, zmniejszającego tym samym ryzyko poważnego wypadku – ma jedynie mocno obtarty prawy bark.