Dakar 2016. Kuba Piątek coraz szybszy, dobry wynik Dąbrowskiego i Czachora

2016-01-14 10:28

Bardzo dobra jazda Kuby Piątka zaowocowała dziś świetnym szesnastym miejscem, co pozwala Kubie pukać do pierwszej dwudziestki w klasyfikacji generalnej. Pod wielkim wrażeniem jazdy Kuby byli Marek Dąbrowski i Jacek Czachor, którzy świetnie zaczęli dzisiejszy odcinek i choć finalnie wypadli z pierwszej dziesiątki, mogą być z siebie zadowoleni. Gorszy dzień mieli Kuba Przygoński i Adam Małysz, ale są na mecie i szykują się do walki na jutrzejszym etapie.

Dzisiejszy etap był najlepszym etapem Kuby Piątka w jego dość krótkiej, ale już bogatej w emocje przygody z Dakarem.

– Nie popełniłem żadnych błędów nawigacyjnych, a wielu zawodników dziś się pogubiło. Było bardzo ciężko. Wydmy strasznie trudne, miękkie, nieregularne. Nigdy nie wiadomo, co będzie za szczytem – powiedział Kuba Piątek na mecie etapu.

Dobra jazda Kuby nie przeszła bez echa. Motocyklista ORLEN Team zasłużył na komplementy ze strony bardziej doświadczonych kolegów, którzy Dakar znają od podszewki.

– Jestem bardzo zadowolony z postępów Kuby. Pojechał dziś rewelacyjnie, co bardzo dobrze rokuje na przyszłość. To już jest światowa czołówka – komplementował Kubę Marek Dąbrowski.

– Kuba praktycznie debiutuje na Dakarze, bo rok temu go nie ukończył. Tak trudne odcinki, jak wczorajszy czy dzisiejszy, jechał po raz pierwszy. A może ukończyć Dakar w pierwszej dwudziestce, co będzie jego dużym sukcesem – dodał kapitan ORLEN Team, Jacek Czachor.

Dąbrowski i Czachor również pojechali dziś bardzo dobrze. Z trzynastego miejsca mogą być naprawdę zadowoleni.

– Startowaliśmy znów za ciężarówkami. Już na trzydziestym kilometrze wszyscy się gubili, ale połapałem się od razu i znaleźliśmy waypoint bez problemu. Trzymaliśmy dobre tempo, mieliśmy 5-6 miejsce. Wyprzedziliśmy ciężarówki, co nie było proste, bo padał deszcz. Dobrym tempem dojechaliśmy do neutralizacji na 170. kilometrze. Później zakopaliśmy się, przez co uciekła nam pierwsza dziesiątka. Ale miejsce niezłe, najlepsze w tym roku na Dakarze. Liczę na to, że jadąc tym tempem wskoczymy do pierwszej trzydziestki. Po problemach technicznych na wcześniejszych etapach taki cel możemy sobie wyznaczyć. Gdyby nie problemy ze skrzynią biegów, bylibyśmy około 11-12 miejsca – powiedział Jacek Czachor.

– Dobrze zaczęliśmy, byliśmy wysoko, ale niestety trochę się zdekoncentrowałem i zakopałem. Wszystkie koła były w powietrzu, straciliśmy piętnaście minut. Potem raz źle skręciłem, co kosztowało nas kolejne 5-6 minut. Było sporo ciężarówek, które mocno utrudniały nam jazdę, ale udało się je wszystkie wyprzedzić i jestem zadowolony z dzisiejszego trzynastego miejsca – dodał Marek Dąbrowski.

Błędów niestety nie ustrzegł się dziś również Kuba Przygoński, który zajął 26 miejsce, jednak utrzymał się na siedemnastej pozycji w generalce.

– Jechało nam się bardzo ciężko. Już na dziesiątym kilometrze trafiliśmy na kamień, którego w ogóle nie było widać. Nie tylko przebił nam oponę, ale złamał felgę, która przecięła przewody chłodzące zacisk hamulcowy. Ten się zablokował, przez co nie mogliśmy ruszyć i straciliśmy trochę czasu. Później popełniliśmy duży błąd nawigacyjny, przez co chyba z godzinę błądziliśmy po pustyni. Jak już wróciliśmy na trasę, była ona bardzo zniszczona. Koleiny były takie, że parokrotnie musieliśmy pchać samochód, raz nawet pomagali nam kibice – powiedział Kuba Przygoński.

Na 37 miejscu dzisiejszy odcinek ukończył Adam Małysz.

Po ukończonym etapie zawodnicy ORLEN Team mogą pozwolić sobie na chwilę odpoczynku. Dziś na biwaku spotkała ich miła niespodzianka.

– Właśnie są z nami na biwaku nasi wierni kibice z Chile, cała rodzina z Copiapo. Kibicują tylko ORLEN Team, mają swoje własne koszulki z Vervą, flagę, dziś dałem im czapki. Poznaliśmy się kilka lat temu na mecie odcinka w Copiapo. Wtedy Dakar pierwszy raz trafił do Chile. Zaprzyjaźniliśmy się i odtąd zawsze nas odwiedzali, kiedy podczas rajdu przejeżdżaliśmy tamtędy. Dziś przyjechali aż do Argentyny – cieszył się Jacek Czachor.

Dużo czasu na towarzyskie rozmowy nie ma, bo zawodnicy muszą odpocząć przed jutrzejszą, 712-kilometrową przeprawą z La Rioja do San Juan. OS będzie liczył 431 km.

– Przed nami trudny dzień, ale już będziemy jechać po twardym. Będzie fesz-fesz i dużo kurzu – zapowiada Jacek Czachor.

– Niestety będziemy startować z kiepskiego miejsca, więc czeka nas dużo wyprzedzania. Liczę na to, że ustrzeżemy się błędów i problemów z samochodem – dodaje Kuba Przygoński.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze