Dramat kapitana biało-czerwonych rozpoczął się po sobotnim półfinale DPŚ w Lesznie. - Tak naprawdę nie wiem, co za wirus mnie dopadł. Nie wyobrażałem sobie jednak, żeby zostawić kolegów. Reprezentacja i jazda dla kraju jest najważniejsza - mówi "Super Expressowi" Tomasz Gollob (37 l.).
Walczył z rywalami i groźnym zakażeniem
Gollob tuż po barażu pojechał do szpitala na specjalny zastrzyk. Wcześniej, jeszcze w Polsce, przez kilka dni dbali o niego lekarze jednej z bydgoskich klinik, w której musiał przyjmować antybiotyki dożylnie. W Vojens po parku maszyn spacerował z całą siatką leków. Na jego twarzy widać było cierpienie, ale dobry humor go nie opuszczał. - Z tego wyczerpania wyglądam jak E.T. - próbował żartować. Mimo olbrzymiego osłabienia nie zrezygnował z jazdy w czwartkowych zawodach. - Koledzy walczyli z rywalami, a ja i przeciwnikami i z chorobą. Ale... nie z takich opresji się wychodziło. Mam nadzieję, że pokonam to zakażenie, a potem w finale wraz z kolegami rozprawimy się z rywalami i obronimy tytuł - mówi Tomek.
Wspaniały żużlowiec i człowiek
W barażu Gollob zdobył 10 punktów, ale ze swojej postawy nie był zadowolony. - Chorobą tłumaczyć się nie mogę. Wygrałem tylko jeden bieg, na dystansie rywale mnie mijali. Ale... rok temu w barażu też przegraliśmy, a potem w finale nie było na nas mocnych. Jedziemy po złoto - zapowiada z optymizmem. Pod wrażeniem heroicznej postawy Golloba jest także opiekun kadry. - Tomek to nie tylko znakomity żużlowiec, ale przede wszystkim wspaniały człowiek. On dla kraju jest w stanie zrobić wszystko. Jestem dumny, że mogę pracować z kimś takim - mówi nam Marek Cieślak (58 l.).Zdaniem fachowców głównym faworytem do złota jest jednak reprezentacja Danii. - Wiadomo, jadą u siebie, ale my mamy już trening-baraż za sobą. W sobotę wieczór będziemy gotowi do walki - zapewnia trener.