Lutowe testy w Barcelonie, podczas których mogliśmy poznać rozmiar problemów Williamsa z opóźnieniem w produkcji bolidu, nie mogły pokazać wszystkiego. Jednak kiedy zespoły wystawiają auta na tor pierwszej eliminacji mistrzostw świata, to już nie ma spekulacji technicznych czy taktycznych: po prostu albo jest się szybkim, albo nie. W przypadku Roberta i jego drużyny to niestety ta druga opcja. Pierwszy trening na torze Albert Park wygrał pięciokrotny mistrz świata Lewis Hamilton z Mercedesa, który, jak należało oczekiwać, toczył pojedynek z Ferrari. Brytyjczyk zaliczył najlepszy czas okrążenia na poziomie 1:23.599 min, a jego główny konkurent do tytułu Sebastian Vettel był wolniejszy zaledwie o 0.038 s. Trzeci dojechał kolega Niemca z włoskiego teamu, Charles Leclerc (0.074 straty do Hamiltona), widać więc jak zażarta będzie walka pomiędzy Mercedesem a Ferrari w trakcie sezonu.
O czasach Williamsa lepiej byłoby w ogóle nie mówić, są bowiem kompromitujące. Kubica zajął 19. miejsce na 20 startujących, z rezultatem 1:27.914, czyli o blisko 4,5 sekundy gorszym od Hamiltona! To nie przepaść, to Rów Mariański... Jeszcze gorszy był zamykający stawkę kolega Polaka z zespołu George Russell – ponad 5 sekund straty do lidera! Co gorsza, nawet do poprzedzającego kierowcy – Lando Norrisa z McLarena – Kubica tracił prawie 2 sekundy. Zapowiada się na katastrofę brytyjskiego teamu na starcie sezonu.
Teraz widać, co miał na myśli Kubica, kiedy spytano go o nowy przepis, dający dodatkowy punkt kierowcy, który wykręci najszybszy czas okrążenia podczas wyścigu. "Nas to nie dotyczy" - przytomnie odpowiedział Polak...