Sergio Perez

i

Autor: East News Sergio Perez

GP Monako: Chwile grozy na torze. Tragedia była blisko. "Prawie ich zabiłem" [WIDEO]

2019-05-27 8:30

Tam, gdzie mamy do czynienia z ogromną prędkością połączoną z rywalizacją, zawsze można mówić o niebezpieczeństwie. W Formule 1 wystarczy jeden nieprzemyślany ruch kierownicą, aby zawodnik naraził siebie i innych na duże niebezpieczeństwo. Podczas Grand Prix Monako Sergio Perez wykazał się świetnym refleksem, dzięki czemu uniknął potrącenia dwóch osób ze służb porządkowych wyścigu.

Tor w Monako jest jedyny w swoim rodzaju. Kierowcy ścigają się po ulicach, po których na co dzień jeżdżą normalne samochody. Sprawia to, że wyścig jest wyjątkowy, ale jednocześnie ma to kilka skutków ubocznych. Jednym z nich jest to, że po najmniejszej kolizji na torze musi pojawić się tak zwany samochód bezpieczeństwa, co wpływa na przebieg rywalizacji.

Do takiej sytuacji doszło również w niedzielę. Charles Leclerc po kolizji z Niko Hulkenbergiem przebił oponę. Monakijczyk pierwotnie nie zdawał sobie z tego sprawy i choć miał możliwość, nie zjechał do mechaników. Pęknięte ogumienie zaczęło się rozlatywać i niszczyło przy tym podłogę bolidu młodego kierowcy. Tor był zaśmiecony niebezpiecznymi kawałkami konstrukcji.

Służby porządkowe musiały pojawić się więc na ulicy i uprzątnąć resztki bolidu Ferrari. Niektórzy kierowcy wykorzystali neutralizację po to, by odwiedzić swoje boksy i zmienić opony. Tak zrobił też Sergio Pereza. Tuż po wyjeździe z alei serwisowych dodał gazu, ale natychmiast musiał wcisnąć hamulec. Nieoczekiwanie przed jego pojazdem znalazły się dwie osoby funkcyjne, które sprzątały tor.

Tylko refleks i przytomność umysłu Pereza sprawiły, że na torze nie doszło do tragedii. Meksykanin zdążył się zatrzymać, a mężczyźni uniknęli bardzo groźnej kolizji. - Co jest nie tak z tymi funkcyjnymi? Prawie ich zabiłem! - krzyczał Perez tuż po incydencie do swojego mechanika. - Nie wiem czy to widzieliście, ale w pierwszym zakręcie prawie przejechałem po funkcyjnych. Biegali po torze, gdy wyjechałem z pit-lane. Musiałem hamować i miałem ogromne szczęście. A właściwie, to oni mieli, że ich uniknąłem - dodał kierowca Racing Point w rozmowie z "Motorsportem".

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze