Rok temu na wyścigu o GP Węgier było ponad 50 tysięcy kibiców z Polski. Teraz nie ma żadnych szans na powtórzenie takiego wyniku. Ale w poprzednim sezonie Robert Kubica walczył o mistrzostwo świata, a teraz wlecze się w końcu stawki i szanse na walkę o podium są mniej więcej takie, jak na opady śniegu w przyszłym tygodniu. Kibice o tym wiedzą bardzo dobrze.
Sam Robert też zdaje sobie sprawę, że tegorocznym bolidem wiele nie zdziała. Podczas pokazowej imprezy dla fanów miał okazję pojeździć modelem z ubiegłego roku. - To było najlepszych 15 okrążeń w tym sezonie - stwierdził smutno. - Mam nadzieję, że w ten weekend samochód będzie się prowadził równie dobrze. Na Węgrzech zawsze panuje niesamowita atmosfera dzięki fanom z Polski.
Wygląda na to, że tym razem może być inaczej. Biura podróży (w tym firma Artura Kubicy - ojca Roberta) miały kłopoty ze sprzedażą wyjazdów na Hungaroring. Nie schodziły nawet promocyjne pakiety (przejazd, dwa noclegi w eleganckim hotelu oraz bilety wstępu na tor) za 1000 złotych. A rok temu kosztowały 2000 zł.