W 2004 roku Kubica uczestniczył jako pasażer w poważnym wypadku drogowym. Spowodował go kierowca rajdowy Łukasz Witas, kolega gwiazdora F1 i brat... Edyty, narzeczonej Roberta (poznali się właśnie w szpitalu, po wypadku). Kubica doznał wtedy poważnego złamania prawej ręki.
- Lekarze w Polsce powiedzieli, że to koniec mojej kariery. Mówili, że już nigdy nie będę mógł prowadzić samochodu wyścigowego, a mogę nawet stracić czucie w ręce - opowiadał kierowca "Super Expressowi". - Nie poddałem się, pojechałem do Włoch, do słynnego doktora Riccardo Ceccarellego.
Ten przeprowadził operację, która uratowała karierę Roberta.
Przeczytaj koniecznie: Robert Kubica: Podium raczej nie dla mnie
Teraz Ceccarelli pracuje dla zespołu Renault. Przed GP Malezji, rozgrywanym w ogromnym, wycieńczającym kierowców upale, Włoch wymyślił sposób, żeby Kubica się... nie przegrzał. Otóż zalecił polskiemu kierowcy przed wyścigiem zimny prysznic, a później wyłożenie kasku, rękawic i butów... suchym lodem!
Kubica zapewnia, że jest gotów do jazdy w ekstremalnych warunkach. - Wszyscy kierowcy mają takie same warunki. Może się też zdarzyć, że będziemy się ścigać na mokrym torze. Liczę, że jeśli się rozpada, to uda nam się zdobyć sporo punków - ucina w swoim stylu.