- Jak wiele sił kosztowało cię to Grand Prix?
- Bardzo dużo. Gdy zjechałem do boksu po półfinale ledwo oddychałem. Myśli kotłowały mi w głowie, normalnie czacha dymiła (śmiech)! Bardzo chciałem, by kibice mogli odsłuchać Mazurka Dąbrowskiego, ale Fredrik był za szybki. Gratuluję mu, a ja będę się starał w następnych zawodach.
- Jesteś zadowolony z tego drugiego miejsca czy lekki niedosyt pozostaje?
- Dałem z siebie wszystko, nie mam do siebie pretensji. W całych zawodach może był jeden moment, w którym coś bym zmienił, ale nie ma sensu do tego wracać. Dałem z siebie 110 %, szkoda że tak mało zabrakło do zwycięstwa.
- Miałeś jakiś rytuał przed kolejnymi biegami?
- Po każdym wygranym biegu… głośno się na siebie darłem. Było we mnie tyle emocji i energii, że krzyczałem do siebie. Czasem mi się to zdarza (śmiech).
- Wciąż nie wiadomo czy GP wróci do Warszawy za rok. Życzyłbyś sobie tego?
- Nie wyobrażam sobi, by zabrakło warszawskiej rundy w przyszłym sezonie. Wystarczy spojrzeć, co działo się na trybunach. To najpiękniejsze Grand Prix w całym cyklu, a kibice dodają otuchy, nie tylko Polakom, ale i wszystkim żużlowcom.