"Super Express": - Z jakim skutkiem?
Marek Cieślak: - Najpierw było kilka wykładów, a potem test, który zaliczyłem. Jestem jedynym trenerem w Polsce, który ma taką licencję. Uprawnia ona do prowadzenia drużyn narodowych w mistrzostwach świata FIM.
- Jeszcze przed podpisaniem kontraktu spekulowano, że jako selekcjoner kadry miałby pan zarabiać 150 złotych miesięcznie.
- Słyszałem o tym, to jakiś śmiech na sali. 150 złotych? Takich pensji to chyba u nas nie ma. Dementuję to.
- Już w zeszłym roku zapowiadał pan odmłodzenie kadry, ale chyba bez pomocy starszych gwiazd się nie obejdzie...
- Chcę odmłodzić skład, ale z głową, trzeba zachować najlepszych. Niektóre nazwiska już jednak się trochę zużyły i teraz niech pojeżdżą sobie w lidze, a nie w finałach MŚ. Co mieli zrobić, to zrobili. U mnie nikt nie będzie jeździł za urodę.
- Liderem drużyny nadal będzie Tomasz Gollob?
- Liczę na to, ale musi jeszcze potwierdzić klasę na torze. Ma wielkie doświadczenie i chciałbym, by jako kapitan poprowadził drużynę do kolejnego złota.
- Tych złotych medali wywalczył pan jako trener pierwszej reprezentacji aż cztery. Co pana motywuje do walki o piąty tytuł?
- Tu nie chodzi o pieniądze czy pochwały, tylko o satysfakcję, poczucie, że znów jesteśmy najlepsi. Poprzedni rok był słabszy, bo nasze gwiazdy połapały kontuzje. Ale teraz powalczymy o odzyskanie złota.