Do mrożących krew w żyłach wydarzeń doszło w 3. biegu. Tuż po starcie na pierwszym wirażu Śledź wjechał w tylne koło Jakuba Stojanowskiego, stracił panowanie nad maszyną i upadł. Motocykl świetnego przed laty żużlowca Dariusza Śledzia jednak postawiło, dostał niewiarygodnego przyspieszenia i wystrzelił w powietrze niczym rakieta na wysokość około 10 metrów. Odbił się od dmuchanej bandy i wylądował na torze.
Kadra żużlowców spotka się z Tomaszem Gollobem. Nowy trener zaczyna pracę
- Próbowałem się jakoś przed tym uratować, ale nie miałem już gdzie pojechać. Moje przednie koło podniosło się, przez co musiałem zeskoczyć z motocykla, schowałem się pod bandę i tyle widziałem z tego wypadku. Motocykl o dziwo wcale nie był mocno pokiereszowany, skrzywiłem tylko kierownicę i złamałem błotnik - powiedział nam Śledź.
Wszystko skończyło się bez uszczerbku na zdrowiu zarówno u żużlowca Motoru Lublin jak i obsługi technicznej toru.
- Ja całe szczęście też wyszedłem z tego cały, nawet nie jestem za bardzo poobijany. Czuję się w porządku i planuje dalej trenować - dodał. Motor wygrał zawody, ale Śledź był najgorszym zawodnikiem w drużynie (tylko 4 punkty).
Robert Kubica znów na torze F1! Polak realizuje ważne zadanie dla swojego teamu