Duńczycy dzisiaj wieczorem staną do rywalizacji półfinałowej z Finlandią, Francją i Australią. Nicki Pedersen będzie pełnił rolę i trenera, i zawodnika. Emocjonujące zawody, z finałem włącznie, będzie można oglądać na żywo w Eurosporcie Extra w Playerze.
„Super Express”: - Mówi się, że Drużynowy Puchar Świata na żużlu to trochę jak mundial w piłce nożnej. Zgadzasz się?
Nicki Pedersen: - Tak! Nie mogę się doczekać finału imprezy. Widzę, że i media, i kibice są bardzo podekscytowani, bo Drużynowy Puchar Świata powrócił i to od razu do mekki żużla, czyli Polski. Przyjechaliśmy do Wrocławia na początku tygodnia i przez ten cały czas budowaliśmy team spirit. To wielki moment dla tego sportu, a my nie możemy się doczekać, by być jego częścią.
- Najbardziej utytułowanym zespołem w DPŚ jest Polska, która wygrała te zawody aż 8 razy.
- Polska jest zawsze faworytem, w szczególności na domowym torze. Znają wszystkie ścieżki, trenowali tam wiele razy. Polska ostatnio „produkuje” świetnych żużlowców. Ale to jest speedway, wszystko może się zdarzyć. Ale musimy patrzeć na siebie i być gotowi na bitwę z Polską.
- Obawiasz się świetnej jazdy Bartosza Zmarzlika w sobotę?
- Nie obawiam się niczego. Ale darzę Bartosza wielkim szacunkiem i bardzo go lubię. Dziś jest wielkim liderem całego żużla. Ale jednocześnie wciąż jest człowiekiem i możemy go pokonać. Nie patrzymy na nikogo indywidualnie, ale skupiamy się na zespole. Mam nadzieję, że mój zespół i ja będziemy w stanie powalczyć z Polską. Na pewno pojedziemy na maksa.
- Walczyłeś na torze z wielkimi polskimi mistrzami Tomaszem Gollobem i Bartoszem Zmarzlikiem. Jakie są podobieństwa i różnice między nimi?
- To, co ich łączy, to żądza zwyciężania. Jeśli jej nie masz, to nie wygrywasz. Zmarzlik ma dziś prawdopodobnie najlepszy zespół wokół siebie, ma szybkie silniki. Ale też jest wciąż głodny, zdeterminowany. Uwielbiam na niego patrzeć, jest idealnym facetem do tego sportu. Doskonale popularyzuje żużel, Dziś walczę z nim na torze, ale bardzo go szanuję.
- Jesteś zawodnikiem, który zawsze wzbudzał wiele kontrowersji, nie wszyscy kibice cię lubią. Jak do tego podchodzisz?
- Nie mam z tym żadnego problemu. Zawsze, kiedy zakładam kask, ścigam się po swojemu. Jeśli komuś się to podoba, to jest bonus, a jeśli nie - to trudno. Nie da się zadowolić każdego. Nieważne czy mnie lubisz, czy nie, to jeśli dalej lubisz mnie oglądać na torze, to dla mnie bonus. Kibice dalej kupują bilety, a to jest dobre dla tego sportu.
- Jesteś doświadczonym, 46-letnim zawodnikiem. Jak długo jeszcze zamierzać się ścigać?
- Nie mam wątpliwości, że ten sezon będzie dla mnie bardzo trudny. Czekam, aż on się zakończy i będę mógł sprawić, żeby mój organizm znów był w pełni gotowy do żużla. Wciąż kocham ten sport i jak długo będę zdrowy, to chcę go uprawiać. Oczywiście, wypadki są nieodłączną jego częścią. Zawsze można przejść na emeryturę, ale nie chcę tego robić teraz. Może to będzie za rok, dwa, kto wie.
- Od wielu lat jeździsz na żużlu w Polsce. Czujesz, że nasz kraj dziś to twój drugi dom?
- Zawsze szanuję i kocham Polskę. Macie pyszne jedzenie. Kiedy tu pierwszy raz przyjechałem, to był bardzo biedny kraj, a dziś mogę powiedzieć, że pod wieloma względami rozwinęliście się bardziej niż moja Dania. A jeśli chodzi o żużel, to wszystko jest perfekcyjnie.