Nicky Hayden całe swoje życie spędził na torach wyścigowych, pędząc na motocyklu, ale tragicznego wypadku nie doznał podczas zawodów MotoGP. W środę 17 maja udał się na wycieczkę rowerową we włoskim Rimini. Jego spokojna jazda na ulicy zakończyła się tragicznie. Na jednym ze skrzyżowań uderzył w niego rozpędzony samochód. Rower Amerykanina był doszczętnie zniszczony, a on sam przeleciał przez maskę i wylądował w rowie.
Choć na miejscu błyskawicznie pojawiły się służby medyczne, które przetransportowały Haydena do szpitala helikopterem, to lekarzom nie udało się go uratować. Miał poważne obrażenia głowy, klatki piersiowej i jamy brzusznej. Przez ostatnie dni był w stanie śpiączki farmakologicznej. Szpital w Cesenie poinformował, że w poniedziałek doszło do śmierci klinicznej 35-latka. Został on odłączony od aparatur podtrzymujących życie.
Największym sukcesem Haydena w karierze było zdobycie motocyklowego mistrzostwa świata w klasie MotoGP (2006 rok).