Dziewiąty odcinek został skrócony przez organizatorów o ok. 100 km. Tym razem jednak przyczyną były nie ulewne deszcze, a bardzo wysoka temperatura. Wielu zawodników nie wytrzymywało ekstremalnych warunków, a służby ratunkowe nie były w stanie zapewnić stuprocentowego bezpieczeństwa wszystkim uczestnikom. Dlatego organizator skrócił odcinek specjalny ok. 100 km przed planowaną metą.
– I bardzo dobrze. Wprawdzie byliśmy w dobrej kondycji, a z samochodem nie mieliśmy problemu, ale było za gorąco, żeby się ścigać, zwłaszcza dla motocyklistów. Z pewnością było powyżej 45 stopni – powiedział Jacek Czachor.
– Wydaje mi się, że temperatura dochodziła nawet do 55 stopni. W pewnym momencie wszystkie samochody ratunkowe i helikoptery były w użyciu i gdyby komuś coś się stało, nie byłoby jak go ratować. Dlatego organizator przerwał rajd – powiedział Kuba Piątek.
Motocyklista ORLEN Team ukończył dzisiejszy etap na 36 pozycji.
– To był najtrudniejszy odcinek, jaki kiedykolwiek jechałem. Nie dość, że tak wysoka temperatura, to jeszcze bardzo trudna trasa. To było piekło. Ale to jest Dakar, byłem na to gotowy jadąc tu – powiedział motocyklista ORLEN Team. – Mam wrażenie, że wpadam ze skrajności w skrajność. W Boliwii modliłem się o słońce, kiedy wszechobecne były deszcz, śnieg i lód. Dziś miałem tego słońca dość i marzyłem o deszczu – dodał Kuba, który utrzymuje 26 miejsce w generalce.
Dziś motocykliści zaczęli drugi już na tym Dakarze odcinek maratoński. Przed jutrzejszym etapem nie mogą liczyć na wsparcie serwisu. Jednak w przeciwieństwie do pierwszego etapu maratońskiego, kiedy pojazdy były pod kluczem, tym razem sami zawodnicy mają do nich dostęp i mogą przygotować sprzęt na jutro.
– Oczywiście w ograniczonym zakresie, bo nie mamy dostępu do części. Dziś miałem problem z przewijarką roadbooka i musiałem przewijać go ręcznie, co na dłuższą metę jest bardzo ciężkie. Dziś nie mam jak naprawić tej usterki, więc jutro czeka mnie to samo – dodał Kuba Piątek.
Najszybszą polską załogą byli dziś Marek Dąbrowski i Jacek Czachor, którzy na dziewiątym etapie Dakaru zajęli 21 miejsce.
– Dziś samochody były wymieszane z ciężarówkami. Przed nami startowały dwie, a zaraz za nami kolejna. Przez to na trasie było mnóstwo kolein i się zakopaliśmy. Później w końcu złapaliśmy swoje tempo. Pomogliśmy jeszcze Chabotowi, który miał awarię – powiedział Jacek Czachor.
– Po przejeździe ciężarówek trasa nie nadawała się do jazdy, bardzo ciężko było ją pokonać – dodał Marek Dąbrowski.
Przejścia z ciężarówkami miał dziś także Adam Małysz.
– Po około 50 kilometrach, podczas wspinania się na wydmę, musieliśmy nagle odbić w dół, bo ciężarówki zatrzymały się przed nami. To skończyło się niestety uderzeniem w drzewo. Niby nic poważnego się nie stało, ale gałęzie wpadły do środka przez szybę, rozbijając ją i jeden z reflektorów. Jechaliśmy dalej, ale po jakimś czasie silnik zaczął się mocno przegrzewać, więc co 3-4 km trzeba było stawać i czekać aż ostygnie. Coś zaczęło się też dziać z napędem i auto nie mogło podjechać nawet pod najmniejsze wzniesienie. Robiło się coraz gorzej, a sprzęgło ledwo dawało już radę. Dzięki Bogu, że odcinek był skrócony, bo do mety dojechaliśmy z prędkością 20-30 km na godzinę. Ale się udało! – powiedział Adam Małysz.
Kuba Przygoński, 24. na dzisiejszym etapie, wciąż jest najwyżej sklasyfikowanym zawodnikiem ORLEN Team, jednak w generalce nieznacznie spadł – na siedemnastą pozycję.
– Wyszedł trochę brak mojego doświadczenia dakarowego za kierownicą samochodu, przez co się zakopaliśmy. Później rośliny porastające pustynię zaczęły zapychać chłodnicę naszego auta. Samochód zaczął się przegrzewać. Musieliśmy co chwilę się zatrzymywać i czyścić chłodnicę. Auto jechało maksymalnie 90 km/h, bo systemy zabezpieczające ograniczały prędkość ze względu na problem z chłodzeniem. Nie wiedziałem, że można się zmęczyć w samochodzie tak, jak ja dziś. Nie tylko siedziałem za kierownicą, ale razem z Andriejem odkopywaliśmy samochód i wielokrotnie czyściliśmy chłodnicę, co dało nam mocno w kość. Zresztą nie tylko nam, bo na trasie było wiele załóg, które stały i nie były w stanie jechać w tych warunkach – powiedział Kuba Przygoński.
Jutro przed zawodnikami kolejny dzień walki z pustynią. Etap z Belén do La Rioja będzie dłuższy, niż dzisiejszy – samochody przejadą łącznie 763 km, zaś motocykle 561. OS ma mieć 278 km i będzie jednym z krótszych w tej edycji Dakaru. Zawodnicy jednak nie mają wątpliwości, że czeka ich trudna przeprawa.
– Będzie więcej wydm. Zapowiada się bardzo trudny etap. Jechałem już tamtędy na motocyklu. Niestety, jutro też samochody będą wymieszane z ciężarówkami – powiedział Jacek Czachor.
– Będzie jeszcze ciężej, niż dziś. Musimy się nastawić na odcinek prawie nie do przejechania – dodał Marek Dąbrowski.