Robert Kubica fatalny wypadek miał sześć lat temu w rajcie Ronde di Andora. Od tego czasu, według informacji "La Gazzetta dello Sport" polski kierowca przeszedł aż osiemnaście operacji kontuzjowanej prawej ręki. Nie jest tajemnicą, że przeciętny człowiek przeszedłby amputację kończyny po takim zdarzeniu. Nasz kierowca nie poddał się i po żmudnej rehabilitacji postanowił jeszcze raz spróbować swoich sił w Formule 1. Na indywidualne testy zaprosił go zespół Renault. W bolidzie francuskiej stajni z 2012 roku pokonał w Walencji aż sto piętnaście okrążeń. Uzyskiwał o pół sekundy lepsze wyniki niż etatowy trzeci kierowca Renault Siergiej Sirotkin.
Zobacz także: Robert Kubica inspiracją dla Tomasza Golloba. Żużlowiec też chce wrócić
po próbach 32-latek nabrał sporo pewności siebie. W wywiadzie dla telewizji Sky Sports przyznał, że czuł się za kierownicą ultraszybkiej maszyny bardzo dobrze i czeka na ruch ze strony włodarzy, którego z zespołów wyścigowej elity. - Wiem, że pomimo ograniczeń, które obecnie posiadam, mogę robić to, co wykonywałem sześć lat temu. Pracowałem bardzo ciężko na tę szansę trenując jak nigdy przedtem. Czuję się kierowcą Formuły 1 i jeśli otrzymam jakieś oferty, to będę gotowy. Zrezygnowałem z wielu propozycji startów, bo zawsze najważniejsza była F1 - podkreślił Robert Kubica.
Kierowca z Krakowa zapewnił także, że nie ma żadnych problemów z formą psychiczną i fizyczną. Zapowiedział, że nie zamierza się ograniczać, a na tor wróci wyłącznie jako etatowy zawodnik. - Nie wiem, co wydarzy się w najbliższych miesiącach, ale nie chcę rezygnować, kiedy jestem w tak dobrej formie psychicznej i fizycznej. Zamierzam pójść na całość i zobaczymy, co wydarzy się w najbliższych miesiącach. Obiecałem sobie, że jeśli wrócę na padok, to wyłącznie z kaskiem na głowie i za kierownicą bolidu F1 - zakończył Robert Kubica.