"Super Express": - W karierze rywalizowałeś z różnymi przeciwnikami, ale z motorowodnym bolidem F1H2O ścigałeś się chyba pierwszy raz?
Robert Kubica: - To prawda, choć naszą rywalizację należy wziąć w cudzysłów, bo cel tego wyścigu na lądzie i wodzie był inny. Z Bartkiem Marszałkiem i organizatorami chcieliśmy pokazać, że choć obie dyscypliny mają w nazwie "formułę", to znacząco się różnią. Najważniejszy jednak był tu aspekt historyczny i upamiętnienie bohaterów Bitwy Warszawskiej. Bardzo często zapominamy o historii i ludziach, dzięki którym dziś możemy realizować nasze pasje.
- Trzeba przyznać, że to niecodzienny, ale efektowny sposób na upamiętnienie Cudu nad Wisłą.
- Zamknięcie jednej z głównych ulic Warszawy, czyli Wisłostrady, to kawał przedsięwzięcia. Jak zwykle, organizatorzy zachowali pełen profesjonalizm i byłem zaskoczony, że udało się to wszystko utrzymać w tajemnicy. Rocznica Bitwy Warszawskiej to wyjątkowa data dla wszystkich Polaków i cieszę się, że uczciliśmy ją w taki innowacyjny sposób.
- Historia to bliska tobie dziedzina życia?
- Przyznaję się bez bicia, że... to był mój najgorszy przedmiot w szkole (śmiech). To wszystko przychodzi z wiekiem. Im starszy jestem, tym bardziej doceniam to, co miałem kiedyś. Jak jesteś młody, to nie zdajesz sobie sprawy, jak ważna jest historia i że to, gdzie dziś jesteś, to pokłosie tego, co wywalczyli twoi przodkowie. Nie ma nic za darmo. Można to porównać do motosportu. Niektórzy myślą, że taki kierowca wsiada sobie do auta, trochę pojeździ i jest wszystko cacy. Ale zapomina się o tym, że wejście na wysoki poziom sportowy to lata treningów, pracy i wyrzeczeń. Jak osiągasz dobre wyniki to rzeczywiście, wszystko wygląda przyjemnie. Ale by je osiągać, musisz najpierw poświęcić na to większość swojego życia.
- Teraz piszesz nowy rozdział swojej historii, bo w ubiegły weekend zadebiutowałeś w serii DTM. Coś cię zaskoczyło (na torze w Spa Kubica dwa razy był 14. - red.)?
- Zdaję sobie sprawę z tego, że apetyt na dobre wyniki jest wielki, ale rywalizując z tak utalentowanymi kierowcami praktycznie bez doświadczenia, bo dla całego Orlen Team Art to debiut, to bardzo trudne zadanie. Dodatkowo, przygotowania utrudnia pandemia, bo mamy mniej treningów. Ale sami podjęliśmy to wyzwanie i nie poddajemy się. Pierwszy weekend poszedł nam w kratkę, ale jestem przekonany, że poprawimy się i z czasem będziemy osiągać lepsze rezultaty.
Fani Motoru Lublin kibicują w chmurach. O „Podniebnym Sektorze” w Lublinie mówi cały świat!
- Na koniec zapytam, czy to prawda, że na egzaminie na prawo jazdy usłyszałeś, że... jeździsz za wolno?
- Tak właśnie było! Miałem wtedy 17 lat i pamiętam, że egzamin trwał bardzo długo, a egzaminator kierował mnie w różne, ciasne uliczki. Było coraz trudniej. W pewnym momencie usłyszałem, że wszystko wykonuję poprawnie, ale jeżdżę... zbyt "sennie". Sądzę, że chciał mnie trochę wypuścić, bym na ostatnim skrzyżowaniu popełnił jakiś błąd, ale ja potraktowałem to jako komplement, że jeżdżę odpowiedzialnie i do końca zachowałem czujność. Zdałem za pierwszym razem, co wtedy niewielu się udawało.
- Ja z kolei na swoim egzaminie usłyszałem, by nie włączał mi się "Kubica".
- (śmiech) W tym przypadku to chyba nie był komplement, bo najwyraźniej jechałeś za szybko!