Oczekiwanie na start sezonu 2020 w Formule 1 ciągnęło się w nieskończoność. Ale w minioną niedzielę kibice w końcu mogli zasiąść przed telewizorami i emocjonować się rywalizacją najlepszych kierowców na świecie. A podczas GP Austrii działo się naprawdę wiele. Przede wszystkim ze względu na liczne awarie, które dotknęły niemal każdy zespół.
Piotr Żyła w przedziwnym stroju pręży muskuł. Zapoczątkuje nową modę? [ZDJĘCIE]
Wyścigu nie ukończyło aż dziewięciu zawodników, co mówi samo za siebie. W gronie tych kierowców był doświadczony Kimi Raikkonen. Reprezentant Finlandii rywalizację zakończył na 54. okrążeniu. Wszystko przez błąd mechaników. Ci nie dokręcili prawego przedniego koła w bolidzie Raikkonena. Tuż przed ostatnim zakrętem koło odpadło z pojazdu i z ogromną prędkością przemieszczało się po torze.
Znany celebryta chciał okraść klub na PÓŁ MILIARDA?! Wpadł w ręce policji
Na szczęście opona nie trafiła ani w inny bolid, ani w osoby z obsługi toru. Gdyby koło uderzyło w człowieka, mogłoby dojść do ogromnej tragedii. Wydawało się, że sędziowie surowo ukarzą Alfę Romę. Ale zespół otrzymał tylko pięć tysięcy euro kary. - Sędziowie akceptują jednak fakt, że zarówno zespół, jak i sam kierowca nie mieli możliwości uświadomienia sobie, że bolid stanowi zagrożenie, dlatego nie doszło do jego zatrzymania. Biorąc pod uwagę te czynniki, kara w wysokości pięciu tysięcy euro wydaje się adekwatna - czytamy w oświadczeniu FIA.