F1. Witalij Pietrow mówi po wyścigu na Węgrzech: Dobrze jest w końcu wygrać z Kubicą

2010-08-04 10:00

W 11 sesjach kwalifikacyjnych i 11 wyścigach przed GP Węgier Witalij Pietrow (26 l.) ani razu nie pokonał Roberta Kubicy (26 l.) - tylko raz zanotował lepszy od niego wynik, ale tylko dlatego, że Polakowi nawalił samochód. Na Węgrzech Rosjanin był lepszy najpierw w czasówce, a później w wyścigu, w którym zajął 5. miejsce. - Nareszcie - mówi rozradowany "Super Expressowi".

Na Pietrowa liczą nie tylko kibice w Rosji, ale także szefowie zespołu Renault. Rosjanin wnosi do budżetu francuskiego teamu niemałe pieniądze. Kłopot polegał na tym, że słabo jeździł. Na Węgrzech wszystko się zmieniło.

- Znakomicie znam ten tor, dlatego tak dobrze pojechałem. Do tej pory zawsze czegoś mi brakowało, teraz wszystko było doskonale - ocenia Pietrow. - Bardzo się cieszę, że w końcu udało mi się wygrać z Kubicą. To dla mnie bardzo ważne - podkreśla.

Pietrow to pierwszy w historii Rosjanin w Formule 1. Na wyścig jeździ coraz więcej jego rodaków, kolegą Kubicy interesują się media.

- W Rosji coraz więcej się mówi o F1, zainteresowanie rośnie w lawinowym tempie - mówi łamaną angielszczyzną kierowca Renault. - Pojawia się też wielu nowych przyjaciół, ale ja się trzymam ze starymi. Ci nowi chcą być blisko mnie chyba głównie dlatego, że jestem w F1 - podejrzewa.

Nazywany w Rosji "Rakietą z Wyborga" Pietrow, podobnie jak Kubica, pochodzi z rodziny bez żadnych tradycji sportów motorowych. Wszystko zaczęło się od nietypowych zawodów.

- Ścigaliśmy się gokartami po zamarzniętym jeziorze - opowiada. - To nie były jakieś profesjonalne wyścigi, zbierała się grupka pasjonatów i się ścigaliśmy. Ja byłem dzieciakiem, a niektórzy z moich rywali mieli po 35 czy 40 lat. Zawsze byłem najszybszy, a z tego, co wiem, część tych ludzi do dziś ściga się na lodzie - opowiada.

Pietrow chciał rozwijać swoją karierę, choć nie było to łatwe. - Nie znałem nikogo, kto umiałby mi powiedzieć, co powinienem zrobić. Byłem tylko ja i mój ojciec, który nie miał pojęcia o wyścigach, pasjonował się boksem i piłką nożną - wspomina. - Znaleźliśmy kiedyś zamknięty odcinek drogi, gdzie można było jeździć samochodami rajdowymi. Tam spotkałem człowieka, który wiele mnie nauczył. Teraz jestem w Formule 1, w każdym wyścigu uczę się czegoś nowego i jestem coraz lepszy - cieszy się.

Pietrow przyznaje, że nie wybiega myślami zbyt daleko w przyszłość. - To mój pierwszy sezon w F1, a w tym sporcie debiutantom nigdy nie jest łatwo. Mój cel to jeździć tak dobrze, żeby zostać w Formule 1 na dłużej - podsumowuje Rosjanin.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze