Polski wicelider cyklu Grand Prix wygrał dwa ostatnie turnieje - w duńskim Horsens i walijskim Cardiff. Na torze pokazuje sportową klasę, a kiedy zdejmie koszulkę w parku maszyn - liczne tatuaże, których ma już kilkanaście.
- Tatuowaniem zainteresowałem się, kiedy miałem 15 lat, a pierwszy zrobiłem sobie jako 18-latek. Akurat byłem w Nowym Jorku. Pierwszy był bardzo patriotyczny - orzełek na prawym barku. Mam "bombę" na punkcie tatuaży i nic na to nie poradzę - opowiadał "Super Expressowi" Janowski.
Zobacz: World Games 2017: Trzy medale Polaków w ju-jitsu, w tym jeden złoty!
"Magic" ma m.in. krzyż na prawej ręce, japońską rybę koi (symbol odwagi i męskości) na lewej oraz buddyjski symbol szczęścia na plecach. I choć jego tata, były żużlowiec Piotr Janowski, był przeciwny tatuowaniu się, po czwartym malunku na ciele Macieja odpuścił.
W czasie wolnym "Magic" lubi obejrzeć mecz piłki nożnej, zagrać na PlayStation czy posłuchać hip-hopu. Próbował też wakeboardingu. - Pływałem dużo parę lat temu, ale delikatne problemy z kolanem przyhamowały moją pasję. Lubię tę dyscyplinę - podkreślił.
Jego idolem od zawsze był Amerykanin Greg Hancock. To od niego zaczerpnął dewizę: walcz ostro, ale zgodnie z przepisami. Janowski nigdy nie wywozi rywali w płot, nie zajeżdża drogi, nie powoduje niebezpiecznych sytuacji. A mimo to wygrywa i szczególnie w tym sezonie jeździ rewelacyjnie.
Dziś w jego mieście, Wrocławiu Polska powalczy o złoto Igrzysk Światowych. Biało-Czerwoni (w składzie Janowski, Bartosz Zmarzlik i Patryk Dudek) są oczywiście faworytami.