- Twój menedżer Lou Savarese mówił mi, że znasz kilka polskich słów.
Aguilera: - (śmiech) Żartował, znam parę niemieckich zwrotów, gdyż moja żona jest z pochodzenia Niemką. Byłem zresztą kilka razy w Niemczech, Hiszpanii i Grecji, gdyż mam tam rodzinę. Bardzo lubię Europę, ludzie mają tam inną mentalność niż w USA, architektura jest ciekawsza, a kuchnia zdrowsza.
- Pochodzisz z Dominikany...
- Tak, ale kiedy byłem dzieckiem, przeprowadziliśmy się z rodziną do Portoryko, a stamtąd do Nowego Jorku. Tam żyje cała moja rodzina. Ja zaś od kilku lat mieszkam w Teksasie, tam też trenuję.
>>> Wszystko o walce Adamek - Aguilera
- W Nowym Jorku masz wielu fanów.
- Tak, przyjdą mi kibicować na walkę z Adamkiem. Niestety, nie będzie wśród nich mojej żony, gdyż z córką i dwoma synami, z których młodszy ma zaledwie 5 miesięcy, zostanie w Teksasie.
- Jak przygotowywałeś się do walki z Adamkiem?
- Bardzo solidnie, na sali treningowej wyciskałem z siebie ostatnie poty. Ta walka jest bowiem dla mnie bardzo ważna. Jeśli pokonam Adamka, otworzy się nowy rozdział w mojej bokserskiej karierze.
- Walczyłeś już z asami zawodowych ringów: Arreolą, Tarverem, Peterem... Który z tych pojedynków był najtrudniejszy?
- Wszystkie były trudne, bo przegrane. Ale wyciągnąłem z tego wnioski, zmieniłem podejście do treningów.
- Faworytem nie jesteś. Co będzie, jeśli przegrasz z Adamkiem?
- To jest źle postawione pytanie, powinnaś się zapytać, co zrobię, jeśli z nim wygram. Ale na to pytanie też ci nie odpowiem, gdyż w moich planach bokserskich nigdy nie wybiegam za bardzo w przyszłość.
- Widziałeś ostatni pojedynek Adamka z Witalijem Kliczką?
- Tak, uważam, że była to bardzo dobra walka. Trudno wytykać błędy Adamkowi, bo bracia Kliczkowie są praktycznie nie do pokonania. Adamek pokazał, że ma serce do walki i wolę zwycięstwa.
- A ty ją masz?
- Tak, jeśli bym jej nie miał, nie wychodziłbym wcale do ringu. Walczę, by zwyciężać. Mam plan, jak pokonać Adamka i zrobię to. Za wszelką cenę!
- Skoro o cenie mowa, dobrze zapłacono ci za tę walkę?
- Nie narzekam.
- Zawsze marzyłeś o boksie?
- Nie, jako dziecko marzyłem, by zagrać kiedyś w baseballowej drużynie New York Yankees. Byłem zresztą dobry w baseballu. Ale kiedyś przez przypadek trafiłem na trening bokserski i bardzo mi się to spodobało. Moja mama była temu przeciwna, więc po kryjomu wymykałem się na treningi.
- Nie żałujesz, że wybrałeś boks?
- Nie, to najpiękniejszy sport na świecie, bo jesteś w nim zdany tylko na siebie. W ringu jesteś ty, twój przeciwnik i twoje słabości. Najważniejsze, żeby je pokonać.