Bokser śmiał się, ale trochę przez łzy. - Bo dostałem ten strzał, po którym pękła mi szczęka na własne życzenie - tłumaczy.
- Zagapiłem się, otworzyłem usta i McCline wtedy mnie trafił. To był najmocniejszy cios, jaki przyjąłem w życiu. Przez cztery rundy walczyłem ze złamaną szczęką. Potem nawet lekkie pacnięcie w twarz strasznie bolało. Ale było warto! - z przekonaniem podkreśla polski kandydat na mistrza świata.
Po straszliwym ciosie McCline'a szczęka Artur pękła aż w trzech miejscach (nie w dwóch, jak początkowo informowano). Najgorsze było złamanie żuchwy i wyrostka stawowego.
- Metodą endoskopową pacjentowi zostały wszczepione dwie tytanowe płytki, które usuniemy po sześciu miesiącach. To ciężki uraz, dlatego po zabiegu, który został przeprowadzony na pełnym znieczuleniu, Artur Szpilka będzie musiał przez dwa, trzy dni pozostać w szpitalu - zdradził "Super Expressowi" przeprowadzający operację profesor Hubert Wanyura z Kliniki Chirurgii Czaszkowo-Szczękowo-Twarzowej warszawskiego Szpitala Dzieciątka Jezus.
Artur to twardziel. - Za dwa miesiące wróci do treningów jeszcze bardziej zmotywowany. Trzeba dać mu czas, a za kilka lat doczekamy się wreszcie mistrza świata w wadze ciężkiej - trzymał za Szpilkę kciuki Jan Sobieraj, jego masażysta.