"Diablo" po raz kolejny wniósł do ring pokaźny bagaż problemów. Przede wszystkim, jest w trakcie rozwodu i choć sam zapewnia, że to nie ma wpływu na jego formę, widać było, że nie jest w pełni skoncentrowany. Ponadto, miał problemy z osiągnięciem limitu wagowego i na kilka dni przed walką, zamiast odpoczywać, musiał biegać i zrzucać nadwagę.
Włodarczyk długo się rozkręcał. Dopiero od 3. rundy uruchomił lewy prosty, który rozbijał gardę rywala, ale nie ponawiał ataków. Za bardzo nastawiał się na pojedynczy, kończący cios, a niewygodny rywal uniemożliwiał mu to poprzez częste klincze. Po 12 rundach sędziowie punktowali 116-112, 116-112 i 115-113, choć wydawało się, że karty punktowe nie odzwierciedlają do końca przewagi jaką miał Polak. Dużo słabszy rywal nie istniał w tej walce.
- Zbijanie wagi miało przełożenie na formę, bo od czwartku non stop biegałem. Walka nie powinna trwać 12 rund. Znów wzięły górę emocje, chciałem go "ubić" jednym ciosem, a on w cwany sposób ich unikał – mówił po walce niezadowolony Włodarczyk. - Ta walka jest jak zimny prysznic, bo takich rywali powinienem kończyć przed czasem - dodał.