- W jednej chwili wszystko zawaliło mi się na głowę, wszystkie moje plany sportowe i finansowe wzięły w łeb. Ja zresztą też wziąłem - mówi Jackiewicz. - Zanim wróciłem do domu, byłem już chyba 5 kilo cięższy. Na autostradzie zatrzymywałem się na każdej stacji i kupowałem kolejne lody. To była moja metoda na walkę z goryczą porażki.
Przeczytaj koniecznie: Rafał Jackiewicz pojechał hummerem do ślubu - ZDJĘCIA!
Metoda była skuteczna, tyle że bokser przytył ponad 10 kilo. Potem miał kłopot ze zrzuceniem nadwagi.
- Jeszcze mi zostały ze dwa kilogramy, ale do walki będzie w porządku - zapewnia Polak, który w Nysie zmierzy się z Ronnym McFieldem z Nikaragui. - Dobrze, że mam ten pojedynek. Dzięki temu wziąłem się za siebie, zająłem się czymś innym niż myślenie o porażce. Teraz muszę tylko udowodnić, że podniosę się i jeszcze wrócę na szczyt!