Starcie "Żyletka" - Toni mogło rozgrzać publiczność czekającą na walkę finałową turnieju GROMDA 11. Do tego starcia ostatecznie nie doszło, bo Hiszpan doznał urazu ręki. Do finału nie wszedł rezerwowy ani żaden z innych wojowników. Bośniak był rozczarowany takim obrotem spraw. W rozmowie z "Super Expressem" nie ukrywał, że to on powinien zostać uznany za zwycięzcę turnieju.
GROMDA 11: Walka finałowa za miesiąc?
"Żyletka" twierdzi, że do finałowego pojedynku z Tonim ma dojść za miesiąc. - Nie taka była umowa. Powiedziałem, żeby dali mi kogoś innego. Jeśli Toni nie może się bić, mogę zmierzyć się z "Łazarem", mogę się zmierzyć z kimkolwiek innym. Czy wrócę? Musimy dokończyć to, co nie zostało dokończone, dlatego do finału ma dojść jakoś po Sylwestrze - mówi wprost.
Bośniak twierdzi, że nie został zaproponowany mu żaden inny rywal. - Dlatego do finału ma dojść jakoś po Sylwestrze. Stwierdziłem, że to nie mój problem. Jeśli nie ma finalisty, to ja jestem zwycięzcą turnieju. Jeśli człowiek, który miał walczyć w finale ma kontuzjowaną rękę i nie wychodzi do walki, to poddaje pojedynek. On przegrywa, ja wygrywam. Tyle. Ewentualnie walczę w finale z gościem, z którym on mierzył się w półfinale. Jeśli on może kontynuować turniej, jeśli może walczyć, on jest rywalem - kończy temat.
Potworny nokaut na Gromda 11. Zawodnik bezwładnie runął na ziemię, znieśli go na noszach