Gdy "Główka" wygrywał w ostatni weekend ze Steve'em Cunninghamem w Nowym Jorku, oczywiście wspierał go starszy brat. - Jestem na jego każdej walce, przed pojedynkiem z Cunninghamem nie martwiłem się. Obserwowałem treningi Krzyśka w USA, widziałem, jaki jest szybki i dynamiczny. Czułem, że jest lepszy od Cunninghama - tłumaczy w rozmowie z "Super Expressem" Jacek, który był młodzieżowym wicemistrzem kraju w 2002 roku i brązowym medalistą MP seniorów w 2010 roku.
Krzysztof Głowacki w Nowym Jorku w starciu z Cunninghamem po raz pierwszy obronił pas WBO, który wywalczył, nokautując Marco Hucka. Niemiec 13 lat wcześniej pokonał w walce Orła Wałcz z drużyną z Bad Essen... starszego Głowackiego. Młodziutki Huck już wówczas faulował i niejednokrotnie bił Jacka poniżej pasa. 18-letni wówczas Krzysztof nie wytrzymał i... rzucił krzesło w kierunku Hucka, krzycząc, że go zabije.
Zobacz: Krzysztof Głowacki wrócił z pasem mistrza świata. Rozbolała go GŁÓWKA [ZDJĘCIA]
- To była duża sprawa w naszej rodzinie i dla mnie osobiście, że Krzysiek zrewanżował się Huckowi za moją porażkę z nim. Kto by pomyślał, że do rewanżu dojdzie w walce o mistrzostwo świata? - zastanawia się Jacek.
Do niedawna Jacek był policjantem, teraz pracuje w żandarmerii wojskowej. - Wałcz to małe miasto i zdarza się, że znajomi piszą do mnie z prośbą o zdjęcie z autografem Krzyśka. Pamiętam, że gdy w młodości czasem się przepychaliśmy, to Krzysiek zawsze musiał oddać ostatni cios w walce. Zostało mu to do dzisiaj, co pokazał z Huckiem. Najważniejsze, że sława mu nie zaszkodziła i nadal jest normalnym facetem! - uśmiecha się Jacek.