"Super Express": - Zacznę nietypowo, bo od pytania o brodę. Wyglądacie z Heleniusem teraz bardzo podobnie.
Adam Kownacki: - To była spontaniczna decyzja. Nie przepadam za goleniem, zarosłem, a wszyscy dookoła mówili, że z zarostem jest mi do twarzy i chyba nie zgolę brody przed walką. To będzie takie starcie dwóch Wikingów (śmiech).
- Rewanż z Heleniusem odbędzie się 581 dni po pierwszej walce. Co było najgorsze w tym oczekiwaniu?
- Brak konkretnej daty. A jak już się pojawiła, to Tyson Fury zakaził się koronawirusem i galę znów przełożono. Pamiętam, że na pierwszy obóz w góry pojechałem w styczniu i gdy okazało się, że walki nie będzie, to wpadłem w lekką depresję. Wcześniej trzymałem wagę, byłem naprawdę w bardzo dobrej formie, ale gdy galę odwołano, to znów przybyło kilogramów. Na szczęście tego typu problemy już dawno za mną. Teraz liczy się tylko sobota!
Robert Helenius przestrzega Adama Kownackiego! Ta walka ma specjalne znaczenie [TYLKO U NAS]
- Twoim bokserskim domem w ostatnich latach była Barclays Center w Nowym Jorku, ale teraz walczysz w Las Vegas.
- I fajnie, bo Vegas kojarzy się z najlepszym boksem na świecie. Piękne miejsce, coś nowego, nie mogę się już doczekać.
- Skoro Vegas, to zakłady. Postawisz na swoją wygraną?
- Nie obstawiam swoich walk, ale innym też nie polecam, bo za moją wygraną płacą grosze. Nie opłaca się (śmiech). Jestem faworytem bukmacherów i słusznie, bo nawet nasza pierwsza walka pokazała, że byłem lepszy, a o wszystkim zadecydował tylko jeden cios. To był wypadek przy pracy.
89-letni promotor Tysona Fury'ego o pięknej dziennikarce: Pier***** ją! [WIDEO]
- Często wracałeś do walki z marca zeszłego roku?
- Po porażce katowałem się powtórkami codziennie. Potem zrobiłem sobie dłuższą przerwę, ale kilka dni temu ponownie ją obejrzałem. Kurde, ja go miałem już na widelcu, wystarczyło go wykończyć. On się przecież słaniał na nogach, kilka razy go podłączyłem, w przerwach ciężko dychał. Wydawało się, że zaraz będzie po wszystkim. I było, tylko nie w tę stronę, co trzeba.
- Boks to taki sport, że jak przegrasz, to na okazję do zmazania plamy czasami musisz czekać bardzo długo.
- To prawda. Tenisista czy piłkarz jak przegra, to za chwilę gra kolejny mecz. Ja musiałem długo czekać na ten rewanż, ale teraz już nie ma sensu to roztrząsać. Jestem w Vegas, jestem w super formie, nic tylko wyjść na ring i wygrać. Nie ukrywam, że chcę go zniszczyć, taki jest cel!
Różański o walce Fury - Wilder. "To tykająca bomba, w ręku ma petardę" [TYLKO U NAS]
- Lada dzień na świat przyjdzie twój drugi syn. Trudno się skupić wyłącznie na walce?
- Z tyłu głowy to będzie, ale jestem spokojny. Dziwne będzie tylko co, że na walce zabraknie mojej żony. To będzie dopiero moja trzecia zawodowa walka, na której jej nie będzie. Była dopiero co u lekarza i dostała informację, że może urodzić każdego dnia. Mam jednak nadzieję, że nie dostanę telefonu tuż przed walką, że odeszły jej wody i zaczyna się akcja (śmiech). Swoją drogą jak ja przychodziłem na świat, to mój tata był w wojsku. Teraz też walka jest w tle, a historia lubi się powtarzać.
- Zobaczymy coś nowego w twoim boksie w sobotę?
- Kilka małych zmian z trenerem wprowadziliśmy, ale ja już swojego stylu boksowania nie zmienię. Kocham iść naprzód, kocham wejść w wymianę i w Vegas będzie podobnie. W ten sposób wygrałem wiele walk i byłe, bliski złamania także Heleniusa. Przyjmuję sporo ciosów, ale jeszcze więcej przyjmują moi rywale. Nikogo więc nie zaskoczę - ruszę na Fina i go zniszczę.
- Czyli wóz albo przewóz?
- Dokładnie. To jest walka z gatunku być albo nie być. Jeśli przegram, to droga od odbudowy będzie długa i ciężka. Ale takiego rozwiązania nie biorę pod uwagę, bo jestem znakomicie przygotowany i to mnie uspokaja. Ja lubię jednak boksować, gdy ciąży na mnie taka presja. Już to przerabiałem, chociażby przed starciem z Arturem Szpilką. Wtedy też wszyscy mówili, że jak wygram, to drzwi stoją otworem, a jak przegram, to mogę pakować walizki. Wygrałem, a potem biłem się z naprawdę bardzo dobrymi pięściarzami i z nimi także dawałem sobie radę. W sobotę również nie zawiodę!