Andrzej Fonfara

i

Autor: se.pl

Fonfara - Johnson. Fonfara wysłał legendę na emeryturę

2012-07-16 13:36

Piątek trzynastego był dla Andrzeja Fonfary (22-2, 12 ko) najszczęśliwszym dniem w karierze. 24-letni polski pięściarz pokonał na punkty w Chicago legendarnego Glena Johnsona (51-17-2, 35 ko), niegdyś czempiona wagi półciężkiej, posyłając go na emeryturę.

- Tę walkę zadedykowałeś Jerzemu Kulejowi, który zmarł w Polsce w dniu twojego pojedynku...

- Tak, mój najważniejszy pojedynek zadedykowałem panu Jerzemu, który był dla mnie wzorem. Miałem zaszczyt spotkać go jeszcze w Polsce. Wręczył mi wtedy medal na zawodach. Był miłym człowiekiem. Emanowało z niego ojcowskie ciepło.

- Niektórzy mówią, że wygrana nad Glenem nie jest wielkim sukcesem, bo to już dziadek w boksie..

- (śmiech) Ludzie zawsze będą gadać. A kanapowym krytykom boksu proponuję ruszyć się i samemu zawalczyć. Dopiero wtedy będą mogli coś powiedzieć o tej dyscyplinie.

- Po tej walce masz trochę zadrapań, bardzo bolą?

- Boli mnie całe ciało, ale po dziesięciorundowej bijatyce to normalne. Glen zadawał mocne ciosy, jednak jestem coraz bardziej odporny i szczękę mam coraz twardszą.

- Nie udało ci się jednak znokautować legendarnego rywala...

- Gdyby nasza walka miała 12 rund, to posłałbym go na deski.

- Co dalej?

- Marzę o pasie mistrza świata i Glen otworzył mi do niego drogę.

- Jak uczciłeś wygraną?

- Bawiliśmy się w klubie prawie do białego rana.

- Zawsze po walce całujesz swoją dziewczynę Justynę...

- Ten pocałunek jest nagrodą za zwycięstwo. Przed walką zachowujemy absolutną wstrzemięźliwość (śmiech). Tylko raz złamałem tę zasadę i zapłaciłem za to przegraną. Więcej to się nie powtórzy.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze