Izu ostatni raz walczył w lutym 2013 roku (pokonał Rusiewicza). Wróci na ring na przełomie maja i czerwca już w nowej wadze - ciężkiej. - W Las Vegas spełnia się moje bokserskie marzenie. Trafiłem do mekki boksu i trenuję pod okiem jednego z najlepszych szkoleniowców na świecie - cieszy się.
Polski bokser znalazł się w Vegas dzięki kilku życzliwym osobom. - Powiedzmy, że pomógł mi dobry wujek, za co jestem mu wdzięczny. W Las Vegas mam szkołę życia i boksu - mówi ze śmiechem.
Za wielką wodą musiał zapomnieć o imprezach, kobietach i alkoholu. Teraz liczy się tylko boks, obóz treningowy wygląda jak... obóz wojskowy.
Przeczytaj: Lewis Hamilton chce przedłużyć zwycięską passę
- Zarówno mój menedżer, jak i trener byli wiele lat w armii, wprowadzili rygor i żołnierską dyscyplinę. Pobudkę mam codziennie o piątej rano, później biegam około 4 mil (około 6,5 kilometra). Następnie jem lekkie śniadanie i mam kolejny trening około godz. 13. Do tego dochodzą ćwiczenia siłowe i sparingi. Tych ostatnich miałem ponad dziesięć i bardzo dobrze mi poszło - relacjonuje Izu.
Wśród sparingpartnerów Izu był Berman Stivern, który w maju powalczy z Chrisem Arreolą o pas WBC w wadze ciężkiej. Kiedy pytamy go, czy tęskni za Polską, Ugonoh odpowiada, że... nie. - Wierzę, że wszystko w życiu dzieje się z jakiegoś powodu i przeprowadzka do Las Vegas była moim przeznaczeniem. Bardzo szybko adaptuję się w nowych warunkach, dlatego jestem szczęśliwy. Patrzę pozytywnie na ludzi i na świat - podsumowuje.